Jakże fajnie jest się mile rozczarować :-) Prawdę pisząc to po Pallas nie spodziewałem się niczego dobrego. Ten świetny w latach 80-tych neoprogresywny band dość mocno rozczarował mnie nagraną po długim milczeniu, pochodzącą z 1998 r. płytką Beat The Drum. Wypranie z pomysłów na dobre melodie, a także jednostajność w doborze środków aranżacyjnych sprawiły, że come back Reeda i spółki odbił mi się poważną czkawką. No, ale to było trzy lata temu, teraz mamy nowe dokonanie i ... ?
I jest dobrze, a nawet zaskakująco dobrze. Nie ma chyba dla recenzenta przyjemniejszej rzeczy niż móc z czystym sumieniem napisać, że omawiany krążek mu się podoba, zwłaszcza jak z początku żywił doń zawodową podejrzliwość. Pallas Anno Domini 2001 kultywuje styl bryt(neo)progowy, niemniej czyni to z wdziękiem i pewną błyskotliwością niedostępną co poniektórym grupom z tegoż kręgu muzycznego. Osobiście najbardziej cieszy mnie styl klawiszowca, nie ma tu bowiem mowy o klawiszowych pochodach charakterystycznych dla Marka Kelly z wczesnego Marillion, które zapamiętale pielęgnują wirtuozi pokroju Clive'a Nolana. Gra Browna często skupia się na wykreowaniu pięknego nastroju za sprawą przestrzennych, delikatnych teł (The Big Bang, początek The Cross & The Crucible czy przypominający zawiązanie albumu Ra formacji Eloy The Blinding Darkness). Z drugiej strony potrafi on także błysnąć niezłą solówką (Midas Touch), a nawet sięgnąć po brzmienia organowe (Towers Of Babble). Dobrą dyspozycję prezentuje też gitarzysta Niall Mathewson - wiele tu ładnych partii na czele z pięknymi końcówkami For The Greater Glory lub Generations. A Alan Reed ? Hm... od zawsze uważałem go za znakomitego wokalistę. Tę opinię potwierdza też na recenzowanym dokonaniu, choć prosiłbym o więcej fragmentów ukazujących pełnię skali jego możliwości głosowych . Dobrym za to pomysłem jest kilka krzyków w Midas Touch. W ogóle kompozycja ta, właśnie przez charakterystyczny śpiew Reeda tudzież kształt melodii kojarzy mi się fragmentami z klimatem wyśmienitego The Wedge z 1986 r. Na początku recki pomarudziłem, że poprzednik omawianej płytki - Beat The Drum cierpiał na brak smaczków aranżacyjnych. Na szczęście The Cross & The Crucible nie można już tego zarzucić. O roli klawiszy wspomniałem, warto również nadmienić o momentami dość mięsistym jak na brytprog gitarowym podkładzie - najbardziej w For The Greater Glory. Natkniemy się na chór (znowu nasuwa mi on skojarzenia z muzyką Franka Bornemmana - zwłaszcza w utworze tytułowym) i na frapujące kobiece wokalizy. Napotkamy instrumentalne wstawki decydujące o tym, że takie kawałki jak For The Greater Glory czy Towers Of Babble należą, poprzez swoje nagromadzenie pomysłów, do najlepszych na płycie. Na plus recenzowanemu wydawnictwu należy także zaliczyć duże zróżnicowanie dynamiczne - od cichutkich, szeptanych fragmentów po te monumentalne i pełne patosu. The Cross & The Crucible nie jest płytą szczególnie odkrywczą czy eksperymentatorską - taki Galahad poczyna sobie na tym polu znacznie śmielej. Niemniej, w swoim stylu, stanowi dokonanie bardzo wysmakowane. Słychać, że panowie z Pallas mają za sobą długie lata estradowego stażu i wiedzą o co w całym tym neoprogowym interesie biega. Ja słucham tego krążka z naprawdę wielką przyjemnością, mam nadzieję, że Wy także.