Koncerty rejestrowane w Teatrze Śląskim a później wydawane przez Metal Mind na płytach DVD znalazły się ostatnio w kręgu zainteresowania cenionej prasy. Pisaliśmy niedawno w dziale newsów o artykule z polskiej edycji „Newsweeka”, w którym autor dostrzega i docenia to zjawisko na polskiej, a może i nie tylko polskiej, progresywnej scenie. W istocie katowicki „Wyspiański” otoczony jest już niemałym kultem wśród fanów artrocka. Zgadzam się z tezami postawionymi w artykule, dlatego wydawnictwo, któremu za chwilę parę słów poświęcę cieszy mnie bardzo i daruję sobie uszczypliwości w rodzaju „po raz kolejny oglądamy to samo, tylko z inną kapelą”. Oczywiście odbiór tych płyt przeze mnie jest dziś zupełnie inny (już trochę w swojej domowej kolekcji ich mam) niż wtedy, gdy odpalałem po raz pierwszy nagrany tam koncert. Zachwycały mnie wnętrza teatru, świetne ujęcia z balkonu prezentujące artystę w głębi i interesujące światła. Dziś już to spowszedniało i do każdego kolejnego zarejestrowanego koncertu na srebrnej blaszce podchodzę bardziej rutynowo, wiedząc dokładnie czego mogę się spodziewać. Nie oznacza to jednak, że nie sprawia mi to w dalszym ciągu sporej frajdy, zwłaszcza podczas oglądania występu, w którym uczestniczyłem, a tak jest akurat w tym wypadku. Poza tym wreszcie, nie każdy musi mieć podobny do mojego bagaż doświadczeń i jestem przekonany, że widząc koncert zarejestrowany w „Śląskim” po raz pierwszy, zachwyci się jak ja kiedyś.
Tyle publicystyki i przydługiej prywaty. Czas zabrać się za krótkie omówienie tej wizyjnej płytki. Wydana jest jak inne, podobne jej rzeczy - bardzo gustownie i jak zwykle w dwóch wersjach (recenzowana pozycja jest tą jednopłytową, bez dodanego koncertu w formacie audio). Znajduje się na niej koncert zarejestrowany przez szkocki Pallas 31 października 2007 roku, kiedy to grupa wystąpiła tuż po Oliver Wakeman Band poprzedzając występ Caamory. Nie jest to pierwsze tego typu wydawnictwo zespołu. W 2003 roku ukazało się bowiem DVD zatytułowane „The Blinding Darkness”, z koncertem promującym album „The Cross And The Crucible”. Czy zatem osoba posiadająca już tamten występ powinna skusić się i na tę rzecz? Ależ oczywiście! Pierwszą sprawą jest fakt, iż na obu wydawnictwach powtarzają się tylko dwie kompozycje: „Midas Touch” i „Cut And Run”. Poza tym materiał zagrany w Katowicach ma charakter bardzo przekrojowy i bezwzględnie pozwala na wyrobienie sobie zdania o stylu kapeli. Dominują naturalnie utwory z ostatniego studyjnego dzieła zespołu – znakomitego „The Dreams Of Men”. Mamy z niego, „Warriors”, świetny „Ghostdancers”, urzekający „Northern Star” oraz „The Last Angel” i „Invincible”. Z debiutu „Arrive Alive” pojawia się utwór tytułowy oraz wspaniale przyjęty przez publiczność „Queen Of The Deep”. Z kultowego „Sentinela” dostajemy wspomniane „Cut And Run” i „Heart Attack”. Dwie kompozycje reprezentują także pochodzący z 1999 roku krążek „Beat The Drum”. Są to „Hide And Seek” i „Fragments Of The Sun”. Wymieniony już “Midas Touch” przypomina album “The Cross And The Crucible”. Dobór nagrań jest zaiste właściwy. Dla polskiego fana niebagatelną rzeczą w podjęciu decyzji o zakupie może być także i to, iż jest to historyczny, pierwszy na polskiej ziemi koncert Pallasu.
Muzycy grają bardzo solidnie, choć uwagę przyciągają głównie dwaj z nich: najmniejszy – czyli Alan Reed oraz najpotężniejszy – Graeme Murray. Pierwszy imponuje warunkami głosowymi, drugi - mocarną grą na basie, godną swojej postury. Z publicznością szczerze mówiąc jest różnie. Do żywszego śpiewu trudno ją nawet zmusić Reed’owi (patrz finałowe „Arrive Alive”). Żeby jednak oddać „cesarzowi co cesarskie”… Patrząc na twarze fanów pokazywane pod koniec koncertu, można zobaczyć szczerą radość z faktu uczestnictwa w tym wydarzeniu. Zatrzymując się jeszcze chwilę przy samej formie rejestracji, razi mnie troszkę scenografia. Po bokach centralnie umieszczonego ekranu, służącego do wizualizacji, widzimy białe płachty skrywające dekorację na… następny koncert Caamory. Cóż, taka rzeczywistość, choć według mnie niezbyt współgrająca z majestatycznymi wnętrzami teatru. Koncert nie jest długi – trwa równe dziewięćdziesiąt minut. Dlatego też całe wydawnictwo nie wygląda na aż tak „wypasione”, jak to miało miejsce w wypadku innych płyt. Oglądamy bowiem jeszcze dodatkowo bardzo skromną galerię zdjęć, czytamy obowiązkową biografię i dyskografię, podglądamy też logo i tapety. Do tego przede wszystkim zaliczamy krótki filmik, w którym Alan Reed przedstawia nam zespołową codzienność podczas koncertowej trasy. Jest też wywiad z wokalistą i basistą formacji. Poznajemy w nim historię kapeli poprzez pryzmat opinii wyrażonych przez muzyków na temat kolejnych krążków. Słucha się tego fajnie, tym bardziej, że Reed i Murray prezentują się diametralnie różnie. Pierwszy – rozgadany, mówiący szybko i sporo gestykulujący, drugi – stateczny, ważący każde słowo.
Polecam to wydawnictwo. To dobry koncert kultowego już zespołu, w jak zwykle ciekawych wnętrzach.