Przyznam otwarcie, że sam już w pewnym momencie przestałem wierzyć, że Millenium kiedykolwiek wyjdzie na scenę ponownie i zagra na żywo swoje najpiękniejsze kompozycje. Mimo cichych zapowiedzi i robienia nadziei, to tu, to tam, wizja zespołu studyjnego „do końca swych dni” mocno wwiercała się w głowę. No i oto w ubiegłym roku, gruchnęła jak grom z jasnego nieba wiadomość, dla fanów tej zasłużonej dla polskiego neoprogrocka grupy, niezwykła. Millenium wraca na scenę!
Długo trzeba było czekać na tę decyzję. Dziesięć lat. Ale jak już wrócili, to z całkiem niezłym rozmachem. Najpierw rozgrzewkowy, krakowski koncert, pod koniec października ubiegłego roku, a niedługo po nim ten rejestrowany na potrzeby niniejszego DVD, również w Krakowie. Na samo wydawnictwo nie musieliśmy długo czekać – niespełna trzy miesiące… A i kolejny koncert, tym razem promujący tę płytę, zdążyli już panowie zagrać w wielkopolskiej stolicy. Gwoli ścisłości dodajmy, iż to pierwsze koncertowe wydawnictwo Millenium, ukazuje się dodatkowo w dwóch formatach: DVD i 2CD. Na omówienie tego drugiego jeszcze czas przyjdzie. Dziś, w pierwszej kolejności, zajmijmy się „muzyką z obrazkami”.
„Back After Years” – tytuł wydawnictwa praktycznie mówi wszystko. Głównym daniem tego powrotu po latach jest koncert zarejestrowany 11 grudnia 2009 roku w krakowskim klubie Tęcza. Musieli wtedy zagrać materiał przekrojowy, najlepsze numery ze swoich studyjnych albumów i… zagrali. Wszyscy, którzy ich znają i słuchają od lat, nie mogą narzekać. Nie znajdziemy tu tylko kompozycji z debiutanckiego albumu „Millenium”, o którym nawet sam lider – Ryszard Kramarski – choć z sentymentem, wypowiada się raczej chłodno. Możemy zatem „Back After Years” nazwać swoistym „The best of…” na żywo. Są bowiem na nim perełki z mojej ulubionej „Vocandy” (między innymi „For The Price Of Her Sad Days” i „Waltz Vocanda”) i dwie najmocniejsze rzeczy z ostatniego wydawnictwa „Exist” („Embryo” i „Road To Infinity”). Wspomniany, kilkunastominutowy „Road To Infinity” jest zresztą najlepszym fragmentem występu. Dużą siłą tego albumu jest możliwość posłuchania doskonale już znanych w wersjach studyjnych rzeczy, w koncertowych aranżacjach. Artyści nie poszli na łatwiznę i wiele kompozycji przearanżowali. Mamy więc inaczej zagrane „Drunken Angels”, bardziej ascetyczne, wyciszone i pozbawione żeńskich chórków „For The Price Of Her Sad Days”, świetny, skontrastowany, „Greasy Mud” oparty na grze Wyrwy na warr guitar, czy fajną, bujającą wersję „The Silent Hill” z dominującymi klawiszowymi figurami Kramarskiego i mocniej grającą gitarą Płonki. Ten ostatni zresztą dokonał kilku przemeblowań w swoich solówkach i na nie też warto zwrócić uwagę.
No a co widać? Nie chcę nikomu wmawiać, że mamy tu do czynienia z absolutnym majstersztykiem i realizacją wyprzedzającą swój czas. Inaczej pewnie być nie mogło, bo już miejsce realizacji narzucało pewne ograniczenia. Malutka sala „Tęczy” mogła zgromadzić tego dnia niewielką ilość fanów, więc i o ekstatyczne reakcje było trudno. Poza tym, niewielka scena klubu nie pozwalała na wielkie szaleństwa na niej. Dlatego też występ sprawia wrażenie dosyć kameralnego, statycznego show, w którym artyści koncentrują się przede wszystkim na swoich instrumentach. Nie zapominajmy jednak o tym, że muzyka Millenium ma specyficzny charakter i trudno wymagać, aby artyści skakali po scenie, na której - tak na marginesie - wystąpili wtedy dopiero po raz drugi po 10 latach. Mamy zatem powolne najazdy, duże, wręcz studyjne zbliżenia, które zadowolą wszystkich, którzy lubią „pogapić się z bliska”. To zresztą spora frajda zobaczyć wreszcie, do tej pory nieco anonimowych i schowanych za studyjną szybą, muzyków. Myślę, że oni też mają dystans do takiej formy. W pomieszczonym na płycie filmiku „Millenium – About Myself”, Ryszard Kramarski, mówiąc o swoim ulubionym koncertowym DVD wybiera „When In Rome” Genesis i dodaje: „rewelacyjnie zrobiony, niedościgniony wzór koncertu”. Nic dodać, nic ująć. Pamiętajmy, że co by nie powiedzieć o niemałej ilości dokonań Millenium i jego roli dla polskiego progrocka, jest to kapela niszowa, trafiająca do bardzo konkretnego odbiorcy. Szkoda mimo to, że grupa nie zdecydowała się jednak na jakieś pojawiające się w tle ilustracje (np. okładki studyjnych albumów), podkreślające ową historyczność występu i urozmaicające nagranie.
W dodatkowych materiałach znajdziemy klip do utworu „7 Years”, który pojawił się już na kompilacyjnej płycie o tym samym tytule oraz ponad czterdziestominutowy film „Millenium – About Myself”. Są w nim wypowiedzi wszystkich członków zespołu, którzy opowiadają o swoich ulubionych zespołach, płytach, koncertach, książkach i filmach (niektóre typy mogą naprawdę zaskoczyć!) a wszystko przeplatane jest galerią koncertowych zdjęć oraz bootlegowymi fragmentami pierwszego występu Millenium po latach, z października 2009 roku. Film kończy wersja „”Light Your Cigar” zapisana w studiu, podczas pierwszej po latach próby. Szkoda tylko, że trochę zapomniano o zachodnich odbiorcach (a przecież i tam muzyka Millenium dociera!) i nie dodano angielskich napisów. Przyznam także, że trochę żałuję, iż nie wciśnięto „wywiadu – rzeki” z twórcą Millenium, Ryszardem Kramarskim, który opowiedziałby o historii formacji. Zrezygnowano także z umieszczenia w menu biografii i szczegółowej dyskografii, niezwykle wszak bogatej, która jak przypuszczam, w fajny sposób podkreśliłaby charakter tego DVD. No cóż, nośnik z gumy nie jest, a materiał zapisany na nim i tak trwa już ponad trzy godziny. Pewnie trzeba było dokonać wyboru. Warto przy tej okazji dodać, iż na płycie znajdziemy mix 5.1.
„Back After Years” to tak naprawdę rzecz niezwykła, obowiązkowa dla fana śledzącego ich karierę od początku. Takie wydawnictwo... z łezką w oku. Ale i dobry bryk dla tych, którzy ich jeszcze nigdy nie słyszeli. Do tego bardzo pięknie i gustownie wydany! Trudno o gwiazdki…