Kto pamięta jeszcze szwedzką formację A.C.T? Swego czasu recenzowaliśmy tu ich pochodzący z 1999 roku debiut Today’s Report oraz czwarty, ostatni przed przerwą, krążek Silence. Niestety, potem na długi czas słuch o kapeli zaginął. W jednym z wywiadów lider grupy Jerry Sahlin tak tłumaczył długą absencję jego formacji: Większości z nas urodziły się w tym czasie dzieci, zmieniły się zatem priorytety, poza tym myślę, że wszyscy potrzebowaliśmy odpoczynku od muzyki i od siebie nawzajem…
Cóż, fakt jest faktem, że miłośnicy ich oryginalnego stylu musieli poczekać aż osiem lat na kolejne studyjne dzieło. Ale było warto. Niegdyś związana z Inside Out kapela tym razem sama postanowiła udźwignąć swój wydawniczy powrót (warto dodać, że na rynku japońskim, nakładem Marquee Avalon, ukazała się wersja z bonusowym Scared). I udźwignęła. Tradycyjnie już muzycy pokusili się o koncept album, tym razem sięgający do historii cyrku z przełomu XIX i XX wieku.
Koncept idealnie komponujący się z ich muzyczną ofertą, od zawsze pełną zaskakujących elementów łączących w sobie coś z komedii, żartu, burleski, wodewilu i farsy. A tym razem i cyrku. W efekcie jest to muzyka, którą trudno jednoznacznie sklasyfikować - wielowarstwowa, pełna zaskakujących zwrotów akcji, nieparzystych rytmów, teatralnego, niekiedy pastiszowego wokalu ale i zgrabnych wokalnych harmonii. Muzyka łącząca ambitniejsze dźwięki z popem. I co najważniejsze, nigdy nie zapominająca o świetnej, przebojowej wręcz melodyce. Takie kompozycje, jak The End, Everything's Falling, A Failed Escape Attempt, czy Lady In White z nośnymi refrenami są tego idealnym przykładem.
Panowie nie potrafią usiedzieć w jednym miejscu, nosi ich od stylu do stylu. Bo w takim Manager's Wish mamy ciągłe zmiany nastrojów, przetworzony wokal, połamany syntetyczny rytm i wreszcie męski chór, a zaraz po tym dostajemy A Truly Gifted Man – kompozycję w rytmie reggae! A to i tak nic przy minutowym Look At The Freak, w którym muzycy proponują zabawę w stylu Queen i Franka Zappy. Po przeciwległej stronie barykady mamy A Mother's Love – ładną i niedługą balladkę z żeńskim wokalem Sary Wendelford. Circus Pandemonium zawiera prawdziwie progresywne pomysły nie obawiające się czerpania z melodyjności szwedzkiej Abby, ale i ciężkości… Dream Theater. Tak, tak! Progresywnego metalu też tu jest troszkę – choćby w drugiej części The End, Confrontation (tu gościnnie solo na klawiszach zagrał sam Jim Gilmour z Sagi), czy Lady In White.
Szukacie czegoś świeżego, niesztampowego, poszukującego a do tego przystępnego i nośnego. Circus Pandemonium wam to zapewni. Polecam, to ich najlepszy album.