A.C.T zawitał do nas z czwartym swoim studyjnym krążkiem ... i od razu przysporzył sobie wielu wielbicieli. Jako że mamy wielką kolejną w naszej historii inwazję szwedów – tym razem „udaną” i - co warto tu podkreślić – witaną z wszelkimi honorami - co rusz uszy nasze podbija kolejny szwedzki zespół z gatunku Prog & related. A.C.T dotąd znany był nielicznym, mocno zapoznanym w nowościach z kraju za bałtykiem. Szwecja to nie tylko kraj, w którym nagrywa Pain of Salvation, Abba czy Flowerk Kings, Kajpa, etc .. To była czołówka szwedzkiego potopu, kulminacyjna fala dopiero nadchodzi. A.C.T jest jedną z takich właśnie nowo napływających do nas produkcji. Szkoda, że dopiero od czwartej płyty szerzej można poznać ich twórczość, gdyż to co na krążku to ... pozycja obowiązkowa! Wpływ na to pewnie miało przejście do wydawnictwa InsideOut, tym samym poprzez SPV trafiają do reszty zapomnianych krajów. Tak też trafili w moje łapska. Ciężko jest mi się rozstać z tym krążkiem. Kilka miesięcy potrzebowałem aby dobrze przetrawić zawartość. Jako że podsumowanie roku się zbliża szybkimi krokami, warto coś skrobnąć aby ta wspaniała pozycja nie zaginęła gdzieś po drodze. A że zima idzie, wydawnictwo także do nas dotarło łaaadnie późno w stosunku do premiery (kwiecień/maj 2006) szykuje się gorący album na zimowe wieczory. Nigdzie nie mogłem się dowiedzieć co pod tymi trzema literkami się kryje – nawet strona zespołu dziwnie milczy, w wywiadach podobnie unikają odpowiedzi – niech więc zostanie jedynie akronimem.
Jest małe coś co wyróżnia tą płytę. Krótkie i treściwe kawałki. Ale dużo. Nie wychodzą ponad 4 minuty, jednak wszystkie są zgrabnie połączone w spójną całość. Pełno zmian rytmu, melodii, ale co najważniejsze ... ŚWIETNE. A.C.T. zrzyna z wszystkiego jak leci w dodatku robią to pod styl Pop choć kompletnie nie są Pop!. Mamy tu dużo odwołań do twórczości Rush, Spock's Beard/Transatlantic, Dream Theater, Saga, Muse, Arena - ale - brzmi to naprawdę rewelacyjnie. Tak ciepłej i wesołej muzyki w progresywnej oprawce dawno nie słyszałem. Mocno przemyślany materiał, zaakcentowane powtórzenia, bardzo dobry i ciekawy warsztat, choć co rusz mamy wrażenie że skądś te melodie a raczej styl znamy!. Po chwili człowiek zaczyna sypać nazwami kolejnych zespołów, zauroczony co też kryje się w muzyce albumu „Silence”. Są chwile mocnej galopady, spokojnych ballad, klawiszowych zgrabnych palcówek, mooga a'la TATU, oraz cholernie duża ilość energii i pomysłów na ciekawą muzykę. Ciekawostka, pół albumu to w sumie jeden utwór „Consequences” podzielony na kolejne części, które łącznie mają 23 minuty. Niezły „alternatywny” porządek. Warto podkreślić jakość materiału. Akustyka troszkę płaska, basu dłuuuugo szukałem ale znalazłem (po maksymalnym podbiciu) średnie i wysokie są ok. Ale to prawie niezauważalna drobnostka. Pomimo stada instrumentów i dwugłosu wokalistów, wszystko brzmi idealnie, selektywnie, wszystko na swoim miejscu. Nic dziwnego, że słuchanie „Silence” to czysta przyjemność. Momenty szybko zapadają w ucho, nic dziwnego, że w Szwecji album wskoczył na 4 pozycję !!. Ale co tam się będę rozpisywał. Kupując krążek i oczekując czegoś na miarę choćby Spock's Beard, Flower Kings czy Rush lub Queen a'la Darkness (Sis!) nie zawiódłbym się – wręcz przeciwnie! Ten album was zaskoczy, jak można to zagrać jeszcze żywiej i co najważniejsze ciekawiej. Przy A.C.T. zarówno miło można patrzeć na indeks spalania jak również bawić się na sylwestrowej imprezie. Jeżeli oczywiście nie zniechęci was warstwa liryczna ;) która moim skromnym zdaniem jest świetna. Do tego wyśmienity głos Hermana Saminga wspomagany w chórkach resztą zespołu i vocoderem.
A.C.T. Miało okazję zaprezentować swoje możliwości przed publicznością w skandynawii i europie zachodniej, koncertując z zespołem Saga oraz z Fishem. Szkoda, że do nas nie zawitali. Dla wielu byłaby to naprawdę niezła niespodzianka i odkrycie sezonu. A ja nie mogę się już doczekać piątego albumu tej niezwykłej formacji. Kurde jak oni to robią – te 2 -minutowe kawałki brzmią jakby miały po 12 minut !! :) Słuchać głośno, przy minimalnym oświetleniu. Uwaga – ta muzyka zaskakuje!