To niesamowite. Ponad 40 lat na scenie, około 90 płyt w dorobku i… dopiero drugi solowy album. Wojciech Hoffmann, prawdziwy „człowiek – instytucja”, ikona legendy polskiego heavy metalu, formacji Turbo, w ubiegłym miesiącu wydał następcę opublikowanych dwanaście lat temu Drzew. Jak widać artysta - jeśli chodzi o solową twórczość - nie stawia na ilość, lecz na jakość. I ta faktycznie zadowoli koneserów dobrego, przede wszystkim gitarowego, rocka.
To co najbardziej cenię u Hoffmanna, to umiejętność zdecydowanego odejścia od muzycznej formy, z którą poprzez Turbo jest kojarzony. Bo praktycznie ani na Drzewach, ani tym bardziej na Behind The Windows nie usłyszymy Turbowego hard’n’heavy. Jest za to fascynacja progresywnym rockiem (z której Hoffmann od lat jest znany), progresywnym metalem, czy blues rockiem.
Behind The Windows jest płytą dla miłośników instrumentalnego, gitarowego i przy tym wirtuozerskiego rocka. Bo Hoffmann jest prawdziwym mistrzem i fascynatem tego instrumentu, co zresztą widać nie tylko na okładce, ale też i na pomieszczonej wewnątrz książeczki fotce, na której muzykowi towarzyszy… dziewięć ukochanych wioseł.
Album rozpoczyna Gary, piękna kompozycja będąca hołdem artysty dla irlandzkiego klasyka gitary Gary’ego Moora. Początkowo balladowa, nastrojowa, z czasem zyskująca dynamiki (przy okazji - numer ten pojawił się już na wydanym w 2011 roku DVD Hoffmanna Back To The Past). Takie granie „pod Moora” usłyszymy jeszcze choćby w ładnym Falling In Love, gdzie dopieszczone solo położone jest na klimatycznym klawiszowym tle. Generalnie jednak większość kompozycji ma bardzo niejednorodny charakter i trudno je zaszufladkować jednym zdaniem. Choćby kolejny The Birth, jedna z najważniejszych tu rzeczy, w której mamy świetny melodycznie główny temat solowy i mnóstwo inspiracji Dream Theater, nadających całości progmetalowego szlifu (i nie chodzi tu tylko o „rzeźbienie” w stylu Petrucciego, ale też o Rudessowskie figury instrumentów klawiszowych). W kompozycji tej pojawiają się też pierwsi goście z solowymi popisami – cenieni gitarzyści Neil Zaza i Grzegorz Skawiński oraz skrzypek Michał Jelonek. Takiego progmetalowego wymiatania, niekiedy ocierającego się o fusion, doświadczymy też i w SD&RR, czy Behind The Windows.
Ale to nie wszystkie muzyczne ścieżki odwiedzane przez Hoffmanna i jego licznych gości. Carefree Fields łka gitarką w blues rockowym stylu, Centimeter Of Time zwraca uwagę basowym popisem Arka Malinowskiego, Behind The Windows intryguje żeńskimi wokalizami córki Hoffmanna Martyny, a Journey To The End zaskakuje symfoniczno – apokaliptyczno – filmowym finałem, ponownie w stylu wspomnianego Rudessa. A jest jeszcze z początku ciężki i hard rockowy In The Line To God, w którym później pojawia się blues rock, jazz (za sprawą saksofonu Marcina Kajpera, znanego choćby z zespołu Ray’a Wilsona) i trochę psychodelii wraz z klawiszowymi partiami. No i nie można zapomnieć o prawdziwym rodzynku – jedynym wokalnym utworze w zestawie. Confession By The Window przenosi nas w rejony ekstremalnego metalu dzięki growlowym partiom Rafała Piotrowskiego z Decapitated i w bardziej klasycznie hard rockowe rewiry wraz z gościnnym udziałem wokalisty Turbo Tomasza Struszczyka. Całość kończy nastrojowy i klimatyczny The Photographs, udane wytchnienie dla tego bardzo intensywnego i bogatego muzycznie albumu.
Biorąc pod uwagę fakt, że Hoffmann nader rzadko chwali się swoją solową twórczością, płyta może być na pewno prawdziwym rarytasem dla wielbicieli gitary, absolutnie nieodstającym od albumów tuzów takiego grania na świecie.