Kolejna płyta Tobiasa Sammeta pod szyldem Avantasii z pewnością nie rozczaruje jego fanów. Przynosi bowiem wszystkie charakterystyczne składniki dla dzieł tego projektu. Tradycyjnie już Sammet przygotował wszystko z dużą precyzją i pieczołowitością, poczynając od jak zwykle imponującej oprawy graficznej, poprzez rozbudowany koncept a na liście zaproszonych gości kończąc. Sama okładka, wyjątkowo mroczna, klimatem powraca raczej do The Scarecrow, jednak literacki koncept jest kontynuacją wydanego trzy lata temu albumu The Mystery of Time. Wędrujemy wraz z bohaterem kontynuującym swoją podróż z grupą naukowców, a każda kompozycja jest niejako oddzielnym przystankiem tej podróży. Zgodnie z zamysłem autora całość ma tak naprawdę służyć stawianiu pytań dotyczących naszej egzystencji, tego co w życiu jest tak naprawdę ważne. Wszystko zostało naturalnie ubrane w formę rock opery, w której poszczególni goście wcielają się w odpowiednie role. A skoro mowa o gościach, ci też zapierają dech w piersiach. Geoff Tate, Marco Hietala, Sharon Den Adel, Michael Kiske, Jorn Lande, Ronnie Atkins, Bob Catley, Bruce Kulick, Sascha Paeth, czy Dee Snider to i tak nie wszystkie nazwiska udzielające się na Ghostlights.
Nazwiska, nazwiskami a koncept, konceptem, najważniejsza jednak jest muzyka. A ta wyszła tym razem Sammetowi, przy ogromnym współudziale Saschy Paeth’a, wyjątkowo różnorodna i kolorowa. W dalszym ciągu obcujemy oczywiście w klimatach power metalu, hard rocka, metalu symfonicznego i progresywnego, czy po prostu hard’n’heavy. Zresztą wszystkie te szufladki składają się u Sammeta w specyficzną dla niego odmianę rocka operowego, czy wręcz musicalowego. Mnóstwo tu nośnych, chóralnych i „krzykliwych” refrenów, dla niektórych mogących przybliżać całe to przedsięwzięcie do kiczu. Taki jest otwierający album Mystery of a Blood Red Rose pachnący Meat Loafem na kilometr (zresztą pierwotnie miał on się tu pojawić). Potem jest już jednak coraz ciekawiej. Świetny, rozbudowany, najdłuższy na płycie i inspirowany trochę Savatage Let the Storm Descend Upon You z zadziornie śpiewającym Lande, majestatyczny i jakby walcowaty The Haunting z wokalnym udziałem Dee Snidera z Twisted Sisters, posiadający masywny ciężki riff i wzniosły refren Seduction of Decay (tu brawa dla Geoffa Tate’a), galopujący powermetalowo, Helloweenowy Ghostlights, czy wreszcie urocza ballada Isle of Evermore zaśpiewana przez Sharon den Adel pokazują wielobarwność tego materiału. A to nie wszystkie jego atuty. Bo pod koniec dostajemy jeszcze Lucifera zaśpiewanego jakże klasycznie przez Jorna (niczym Dio), czy też zapadający w pamięć A Restless Heart and Obsidian Skies z partią wokalną Boba Catleya.
Trochę się do tej płyty nastrajałem i początkowo jakoś zlekceważyłem. A szkoda, bo przez to niemrawo zbierałem się do zobaczenia Avantasii w Bańskiej Bystrzycy pod koniec marca i… nic z tego nie wyszło. Cóż, może wreszcie kiedyś przyjadą i do nas?