Życie to paradoks. To najbardziej skomplikowany proces, nad którym mogą rozmyślać setki tysięcy naukowców, potężne komputery i każdy pojedynczy byt na tej planecie, a jego wzorów i rozwiązań nie odnajdzie nikt. Ale wystarczy wejść na pokład samolotu i wzbić się w powietrze, aby zrozumieć, że życie to zarazem malutkie źdźbło trawy na wietrze. Tak samo kruche i niepewne. Wiesz, jak wygląda życie z pokładu samolotu? Jak ziarenko piasku na pustyni...
Lecz co stanie się z życiem, jeżeli autentycznie zostanie tylko ziarnkiem piasku na pustyni? Gdy te źdźbło trawy pozostanie samo na olbrzymim stepie, a wiatr będzie w nie nieprzerwanie uderzał? Czy podda się i wygaśnie, czy też, na przekór wszystkiemu, będzie walczyć o swoje istnienie? Czy możliwe jest, że tę nierówną walkę wygra?
Niebanalny temat podjęli panowie z Gazpacho na "Tick Tock" - następcy znakomitego "Night". Inspirując się autobiograficznym opowiadaniem "Ziemia, planeta ludzi" Antoine de Saint-Exupéry (twórcy "Małego Księcia"), Norwegowie w tych czterdziestu ośmiu minutach pokazali nam dramatyczny los człowieka, który - wraz ze swoim towarzyszem - rozbija samolot na środku pustyni. Pozostawieni bez żadnych możliwości, z niewielką ilością wody i jedzenia, piloci, rozpoczynają marsz przez palące piaski pustyni. Swoją nierówną walkę o przetrwanie. Tak samo, jak Saint Exupéry w 1935 roku.
Album składa się zaledwie z czterech kompozycji. Grzechem byłoby opisywać je po kolei i zdradzić wszystkie smaczki czyhające na słuchacza. Klimat pustyni, czystego nieba, na którym króluje gorące jak lawa słońce i przede wszystkim upływającego czasu, jest niemalże namacalny. Zwłaszcza to ostatnie... Podczas ponad 20 - minutowego utworu tytułowego prawie bez przerwy towarzyszy nam hipnotyzujące tykanie zegara. Pomysł wprost genialny w swej prostocie. A poczekajcie tylko, aż usłyszycie męski chór około szóstej minuty - aż się włosy jeżą! Ale miało być bez spoilerów. Nastrój "Tick Tock" to coś nieopisywalnie wspaniałego i zapewniam, że zachwyci każdego bez wyjątku. Wystarczy zamknąć oczy...
Kolejnym atutem "Tick Tock" jest wokal Jana Henrika Ohme. Dominuje on co prawda tylko w krótszych nagraniach - rozpoczynających i kończących album - "Desert Flight" i "Winter Is Never" (w pozostałych gigantach słyszymy partie instrumentalne), ale fenomenalnie dodaje całości uroku, czasem patosu lub wyciszenia. Nie będzie przesadą porównanie emocji w jego głosie do Steve'a Hogartha.
Nie ma potrzeby rozpisywać się na kilkanaście akapitów, skoro wniosek jest prosty - "Tick Tock" to album fenomenalny. Od pierwszej do ostatniej sekundy zachwyca klimatem, wokalem i warstwą instrumentalną. Hipnotyzuje i nie pozwala skupić się na czymkolwiek innym. To również wielka opowieść o życiu, samotności i próbie odnalezienia samego siebie. A wszystko to bez żadnego, nawet malutkiego, błędu. Słuchałem go około dwudziestu razy i za każdym zachwycał mnie tak samo, jak za pierwszym. Jestem absolutnie pewien, że na wystawioną ocenę zasługuje.