Rozpocznę tą recenzję chyba standardowo, a mianowicie chyląc czoło nad ilością, a właściwie jakością, gości zaproszonych do nagrania „Mythology”. Zakk Wylde, ostatnio trochę w cieniu, pokazał jak zwykle klasę, nagrywając świetne partie gitary rytmicznej jak i czarując nas standardowymi dla siebie solówkami. To samo możnaby powiedzieć o Stevensie, Holdswoth’cie, czy Lukatherze... Jeśli już mam kogoś pochwalić, to obok głównego aktora płyty, będzie to niewątpliwie Tony Franklin, obsługujący bas, a także Simon Philips – perkusja. Od muzyki zawartej na „Mythology” czuć profesjonalizmem i awangardą na kilometr. Za wykonanie, a także brzmienie i produkcje, album ma u mnie najwyższą notę. Skupmy się jednak nad samymi kompozycjami.
„Black Utopia”, album troszkę nierówny, za to bardzo wciągający, poprzednie dzieło Sheriniana bardzo mi się podobał. Szczerze mówiąc, wolę tajemnicze, i bardzo „soczyste” klimaty Planet X, od „zwykłego”, rockowego grania, które Derek zafundował nam na „Mythology”. Muszę przyznać, że płyty fantastycznie się słucha (szczególnie w czasie Świąt), a to dlatego, że zawiera połączenie ostrego czadu i progresywnych łamańców jak i klasycznego, rockowego grania spod znaku np. Deep Purple. Oczywiście płyta jest bardzo zróżnicowana – od szybkich i dynamicznych „Day Of The Dead”, „God Of War”, czy „Trojan Horse” po wolniejsze, rozbujane „Goin’ To Church” czy „A View From The Sky”. Mamy tu troszeczkę mocniejszych dźwięków, takim przykładem może być „One Way TO The Other”, który przenosi nas w świat „Falling Into Infinity”. Mimo wszelkiej wirtuozerii, muzycznego geniuszu i awangardy, czuć pewien luz i radość tworzenia i grania muzyki. Nie mamy do czynienia z robieniem czegoś na siłę, bądź z jakąkolwiek formą popisywania się i udowadniania czegoś. Może same utwory nie zapadają długo w pamięć, jednak „Mythology” za każdym razem słucha się doskonale, lekko i przyjemnie. Jeśli ktoś by mnie spytał, jak ma wyglądać muzyka XXI wieku, myślę, że mógłbym polecić mu tą płytę. Nie nadętą, nie tandetną, a ciekawą i zróżnicowaną. Płytę, w którą każdy muzyk włożył coś od siebie, i to słychać.
Podsumowując, kolejna dobra płyta Dereka Sheriniana. Nagrana na luzie, zawierająca wiele motywów z różnych gatunków muzyki, znakomicie odprężająca. Myślę, że każdy znajdzie na niej coś dla siebie. Ja znalazłem.