Szybko udało mi się zdobyć tą płytę i cieszę się z tego bardzo. IQ wciąż są w świetnej formie! Od razu zaznaczę, że zwolennicy "rozwoju artystycznego" i "poszukiwania nowych dróg" nie mają na The Seventh House czego szukać. IQ robi to, co lubi i umie najlepiej: dojrzały art-rock wyrosły z tradycji Genesis i Marillion, będący wyważoną mieszanką takich składników, jak ujmujące melodie (śpiew Nichollsa naprawdę potrafi chwycić za serce), bogata paleta podziałów rytmicznych (znakomita robota basisty Jowitta!), klimatyczne klawisze (tu Orford nie ma sobie równych) na zmianę z dynamicznymi partiami zespołowymi i dopracowanymi, przejmującymi solówkami. Zresztą po co ja to piszę? Każdy, któzna takie płyty, jak The Wake, Ever czy Subterranea, doskonale wie, o co chodzi.
4 najdłuższe kompozycje z The Seventh House, a więc The Wrong Side Of Weird, Erosion, The Seventh House i Guiding Light to właśnie klasyczne IQ w najlepszym wydaniu. Rozbudowane, progresywne utwory pełne są smaczków i wzruszeń. W każdym z nich jest taki moment, że ciary przechodzą mi po plecach, ale najlepszym fragmentem na płycie będzie dla mnie ostatnie 5 minut utworu tytułowego. zakręcony rytmicznie fragment kończy się pięknym wyciszeniem, Nicholls śpiewa kilka wersów i robi miejsce Orfordowi, a ten gra taką solówkę, że paluszki lizać. Gdyby te cztery utwory stanowiły całość płyty, zastanawiałbym się nad maksymalna oceną! Niestety do posłuchania i oceny pozostają jeszcze dwa kawałki: Zero Hour i Shooting Angels. Ten pierwszy, balladowy i dużo prostszy w formie niż poprzednie, jest jeszcze całkiem przyjemny, a bardzo ozdabia go kończące solo Holmesa. Natomiast Shooting Angels, który pierwotnie miał być utworem tytułowym (!), jest zbyt odpychający w swoim prymitywnym rytmie, podkreślonym jeszcze użyciem automatycznej perkusji. Na szczęście płyta kończy się utworem Guiding Light, który przywraca dobre wrażenie.
Moja ocena tej płyty pozostaje więc zdecydowanie pozytywna. Wypada mi się jednak przyczepić do jeszcze czegoś oprócz umieszczenia na płycie dwóch mniej ciekawych utworów. W kilku momentach IQ zbliżają się niebezpiecznie blisko do granicy autoplagiatu. Dotyczy to szczególnie Nichollsa, któremu zdarza się powielać swoje linie melodyczne z Ever czy Subterranea. Słuchacze mniej przywiązani do stylu IQ mogą wręcz uznać, że zespół kopiuje swoje pomysły. Ja jednak pozostanę przy swoim zdaniu: dobrze, że istnieją takie grupy jak IQ, na których można polegać, które grają swoje, a nie gubią się w niepotrzebnych eksperymentach.