ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Tides From Nebula ─ From Voodoo To Zen  w serwisie ArtRock.pl

Tides From Nebula — From Voodoo To Zen

 
wydawnictwo: Mystic 2019
 
1. Ghost Horses
2. The New Delta
3. Dopamine
4. Radionoize
5. From Voodoo To Zen
6. Nothing To Fear And Nothing To Doubt
7. Eve White, Eve Black, Jane
 
skład:
Maciej Karbowski - guitar, keyboards
Przemek Węgłowski - bass, keyboards
Tomasz Stołowski - drums

Guest musicans:
Adam Waleszyński - guitar (4,7)
Karolina Gutowska - violin (5)
Amalia Obrębowska - violin (5)
Gustaw Klubczewski - viola (5)
Sylvia Spodobalska - cello (5)
Tomasz Kasiukiewicz - flugelhorn (5)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,1

Łącznie 10, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
27.10.2019
(Recenzent)

Tides From Nebula — From Voodoo To Zen

Po trzech latach jakie upłynęły od wydania poprzedniego albumu Safehaven powraca warszawska formacja Tides From Nebula. I rozpoczyna nim nowy rozdział w swojej historii. I to przynajmniej z dwóch powodów. Bo to płyta, którą po raz pierwszy firmuje trio. Przypomnę, że na początku tego roku grupę opuścił gitarzysta Adam Waleszyński. Czy fakt ten miał jakiś drastyczny wpływ na to nowe otwarcie kapeli. Wydaje się że nie. Muzycy sami podkreślają, że odejście muzyka odbyło się w bardzo przyjaznej atmosferze no a poza tym, Waleszyński jest na tej płycie obecny, będąc współtwórcą muzyki do trzech kompozycji oraz autorem dodatkowych partii gitary w dwóch nagraniach. Nie jest zatem ten fakt argumentem do stawiania jakiejś wyjątkowej cezury, tym bardziej że warszawianie w swojej już liczącej ponad dekadę historii musieli sobie kilkukrotnie radzić bez wspomnianego muzyka.

Większym przełomem wydaje się to, co proponuje zespół na From Voodoo to Zen. Bo stylistyczna odmiana i chęć ciągłego mieszania na tak wąskim poletku, jakim jest muzyka instrumentalna, jest aż nadto widoczna. Kilka tygodni temu byłem na spotkaniu z zespołem oraz przedpremierowym odsłuchu tego albumu i zaintrygowało mnie to, że podczas rozmowy, chyba ani razu nie padły słowa post rock. Nieprzypadkowo. Wiem, że muzycy od lat stronią od tej łatki i wydaje się, że wraz z From Voodoo to Zen udało im się od tej mocno ciasnej formuły odejść.

Oczywiście, że są chwile gdy słyszymy klasycznie wręcz post rockowe brzmienie gitary, jak w The New Delta, czy Dopamine. To jednak drobiazgi, które nikną w zalewie bardziej odważnych rozwiązań. Wszak to przede wszystkim najcięższa płyta w ich dyskografii, z dużą dozą bardzo wyrazistej i słyszalnej elektroniki, do tego z mocnym brzmieniem bębnów. Te wszystkie cechy uosabia już otwierający album i wykorzystany nieprzypadkowo do jego promocji Ghost Horses. Rozpoczęty delikatnie, jednak w tak ponury i złowieszczy sposób, że człowiek ma poczucie, że za chwilę coś wybuchnie. I faktycznie tak jest. Uderza potężna gitara z masywnym basem i takową perkusją a słuchacz dostaje taką dawkę transu i motoryczności, jakiej dawno na ich płytach nie było.

Wspomniane Dopamine jest tak rytmiczne, że wręcz… taneczne, co nie było u nich codziennością. Jest tu naturalnie mnóstwo oddechu, przestrzeni i zwolnień w poszczególnych utworach (taką wyjątkową onirycznością i melancholią wyróżnia się Nothing To Fear And Nothing To Doubt). W ogóle nie mamy tu charakterystycznego kiedyś dla nich takiego stopniowego budowania napięcia, które gdzieś kumulowało się i wybuchało w drugiej części kompozycji. Tym razem utwory są bardziej różnorodne, wielowątkowe, czasami nawet można odnieść wrażenie, że mają… zwrotki i refreny (patrz Radionoize). Najwięcej tej wielobarwności dostajemy w utworze tytułowym, From Voodoo to Zen, okraszonym świetną partią Tomasza Kasiukiewicza na skrzydłówce oraz smyczkami, dodającymi niezwykle nostalgicznego posmaku.

To wszystko składa się na najbardziej progresywną w wyrazie płytę Tides From Nebula. Może bez tych emocjonalnych ścian gitarowego zgiełku wpisanych w symfoniczny wręcz rozmach, jak to kiedyś bywało, ale za to bardzo treściwą, wpisaną ledwie w trzy kwadranse i nieprzegadaną muzycznie.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.