Trochę dziwne to wydawnictwo. Niby czwarty album artysty, ale premierowe są na nim praktycznie tylko dwa utwory. Rzecz zawiera dwie płyty, ta druga jest bonusowa, choć nie wiem, czy nie ma nieco większej wartości. Dlaczego? Bo tak naprawdę pierwszy dysk jest kompilacją nagrań tego holenderskiego gitarzysty z trzech dotychczasowych solowych płyt. Mamy zatem Tenderly (mój ukochany temat w jego twórczości) i Waves (które zresztą dało albumowi tytuł) z debiutanckiego Dreamcatcher, Bouquet Of Flowers z Horizons oraz Driven i In A Lifetime z… In A Lifetime.
Jeśli dobrze wsłuchałem się w kompozycje, nie są to ich nowe wersje (zresztą w książeczce nie ma o tym żadnej informacji), choć w istocie wszystkie prezentują bardziej wszechstronne oblicze twórczości Muldera. Przypomnę, że muzyka, którą proponuje ten znany z progresywnych holenderskich formacji, takich jak Flamborough Head, Leap Day, Trion, czy Odyssice, instrumentalista, to bardzo ascetyczne i nostalgicznie brzmiące formy zaaranżowane głównie na akustyczną gitarę. Te pięć utworów to jednak nie tylko akustyk, ale i elektryczna gitara, klawiszowe tła, perkusja, czy flet. Można powiedzieć, że to faktycznie najlepsze utwory w jego solowej dyskografii tworzące swoiste greatest hits. Dobrze współgra z nimi nowy kawałek, Joint Venture, bardziej progresywny, mógłby spokojnie trafić na płytę Flamborough Head.
Druga płyta jest miłym prezentem i wspomnieniem dla wszystkich tych, którzy pojawili się 8 lipca 2017 roku w toruńskim Amfiteatrze Muzeum Etnograficznego. Bowiem to zapis koncertu Muldera w ramach XI edycji Festiwalu Rocka Progresywnego. Jak napisałem wówczas w naszej relacji muzyk dał solowy koncert na akustyczną gitarę, w którym pomieścił utwory ze swoich dwóch albumów Dreamcatcher i Horizons. Trwający niemalże trzy kwadranse występ, […] stylowy i ładnie komponujący się z delikatnie zachodzącym słońce. Smaczkiem tego krążka jest nigdy do tej pory niepublikowana kompozycja o przyjemnie dla nas brzmiącym tytule Tales from Torun.
I na koniec mała uwaga edytorska. Mulder tym wydawnictwem, poczynając od wydanego w 2015 roku Dreamcatcher, podtrzymuje publikowanie swoich solowych albumów co roku. I Waves, zgodnie z tą regułą, miało swoją premierę w październiku tego roku, jednak digipak zdobi data… 2017. Ot, taka ciekawostka.