Trochę zapomniany album Davida z 1984 roku. Pozostający w cieniu artystycznego sukcesu trylogii berlińskiej, czy komercyjnego starszego brata Let’s Dance. Owoc współpracy artysty z Iggy Popem i zespołem Borneo Horns, nagrywany zresztą podczas trasy koncertowej Serious Moonlight Tour, promującej wspomniany wyżej Let’s Dance. Płyta, jak to zwykle u niego bywało - zróżnicowana, bogata w melodyjne kawałki, z których co najmniej kilka stało się lub mogło stać się przebojami. Klimatycznie bardzo mocno tkwiąca w latach osiemdziesiątych, ale nowoczesna brzmieniowo, dopracowana i wyjątkowo barwna.
Zaczyna się od znakomitego, ponad siedmiominutowego Loving The Alien, który choć da się okroić do prezentacji na singlu, to jednak jest swoistą minisuitą, w której prym wiodą prześliczne, właściwe dla Bowiego harmonie wokalne, a syntezatory Dereka Bramble budują nastrój iście symfoniczny. Całość uzupełnia lekko jazzująca gitara Carlosa Alomara, który wszak wyśmienicie sprawdził się w roli głównego gitarzysty już przy wcześniejszej współpracy z Davidem. Zaraz po Alien przychodzi czas na reggae Don’t Look Down, w postaci starej piosenki Iggiego Popa, pochodzącej z albumu New Values z 1979 roku. Bowie już wcześniej grywał utwory w takim stylu, jednak Don’t Look Down brzmi po prostu porywająco. Mimo, iż artysta nie był specjalnie zadowolony z tej wersji, jest w niej taki rozmach, takie rozkołysanie, że aż stopy same ruszają do tańca. Świetny muzycznie utwór dopełnia bardzo sugestywny tekst (I went this morning to the cemetery/To see old Rudy Valentino buried/…/I always hear that crazy sound/From New York to shanty town), po latach można rzec, że to bez wątpienia jeden z jaśniejszych punktów albumu. Podobnie jak elvisowski w nastroju i brzmieniu cover piosenki Beach Boysów. God Only Knows, bo o nim mowa brzmi niezwykle za sprawą symfonicznych wstawek brzmiących, jakby śpiewano ten utwór na weselu córki bossa mafii i głębokiego, mistycznie brzmiącego głosu Bowiego, który wznosi się tu na wyżyny swojego talentu. Tak tak, niby cover, a przynosi nam muzykę tak kompletną i wyśmienitą, że aż trudno ochłonąć. I na koniec znowu kompozycja (hehe, kto by pomyślał Popa) zaśpiewana z duecie z Tiną Turner - Tonight. Może nie ma ona takiego wykopu, jak jej wersja koncertowa z albumu Tiny, ale mimo wszystko to świetny, rockowy kawałek.
Drugą stronę czarnej płyty rozpoczyna ostry Neighborhood Treat, oparty na zapadającym w pamięć riffie gitary kontrapunktowanej chórkami. Solówka Alomara tnie ów kawałek na części jak ostry nóż, a zespół mknie przed siebie nie zwalniając aż do końca. Singlowego Blue Jean przedstawiać nie trzeba, a kolejne nagranie Tumble And Twirl to znowu zmiana klimatu. Po ostrym Treat, popowym Jean w trzecim nagraniu dostajemy funkująco - popową mieszankę, w którym prym wiodą dęciaki. Jakaż odmiana po elektronicznym sosie poprzednich nagrań. No, ale to Bowie, on potrafi się bawić konwencjami jak mało kto. A potem… znowu ukłon w stronę Elvisa - I Keep Forgettin’. Rockandrollowy wymiatacz zaśpiewany tak, jakby to był rok 1959, a nie połowa osiemdziesiątych. Ale to nic dziwnego, skoro to klasyk Chucka Jacksona. Nie przekonuje mnie jedynie finałowy Dancing With The Big Boys. Podobnie Bowie i Pop po prostu wleźli do studia i improwizując z muzyką i wykrzykiwanymi tekstami nagrali właśnie to, co słyszymy. Brzmi to bardziej jak jakiś łącznik na koncercie (taki fragment grany między hitami) niż pełnoprawny utwór, ale… jest, co zrobić. Można posłuchać, jednak szału nie ma.
I to już koniec. Z punktu widzenia zastrzeżeń odnośnie Big Boys trzeba przyznać, że Tonight cechuje swoista nierówność obu stron albumu (patrząc przez pryzmat winyla). Zdecydowanie bowiem Loving The Alien, Don’t Look Down, God Only Knows czy Tonight odstają od reszty. Trochę jednak szkoda, no ale z drugiej strony nie jest łatwo nagrywać co rusz genialne dzieła.
Z obowiązku kronikarskiego dodam, że wersja CD tego albumu jest zdecydowanie warta uwagi. Znajdziecie tam kilka hitów filmowych Davida: Absolute Beginners (z filmu pod tym samym tytułem), "As the World Falls Down" z filmu Labirynth i najważniejszy… This Is Not America, napisany wspólnie z Patem Methenym i Lyle Maysem na potrzeby obrazu The Falcon and The Snowman. Warto.