Szwajcarska Clepsydra to taka moja neoprogresywna słabość. Zrodziła się we mnie jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, w pięknych czasach studenckich. Nigdy nie byli odkrywczy, ale jakoś wkradli się w moje łaski cudną melodyką i charakterystycznym, wysokim wokalem o włoskim nalocie. Po wydaniu w 2002 roku, najlepszego w ich dyskografii, albumu Alone grupa niestety zamilkła na długie lata. Także i ja o niej nieco zapomniałem powracając doń na początku drugiej dekady XXI wieku. Odwiedziłem wtedy Szwajcarię i podczas wizyty w jednym ze sklepów płytowych, niedaleko ich rodzinnej Ascony, dostałem album Clepsydry w prezencie.
Trzy lata później Szwajcarzy powrócili do życia. Początkowo z pięknie wydanym, numerowanym boxem 3654 Days, w którym znalazły się poszerzone o dodatkowe nagrania reedycje wszystkich czterech albumów; później z Reunion Tour 2014. W ramach tej trasy zagrali chyba dziesięć koncertów w tym jeden szczególny dla mnie, w konińskim Oskardzie, 31 maja 2014 roku.
To recenzowane DVD jest pamiątką po tej trasie, a konkretnie rejestracją występu wyprzedzającego polski koncert, bo z 2 maja 2014 roku w amerykańskim Gettysburgu, w ramach znanego festiwalu RoSfest. Artyści zagrali wtedy dosyć przekrojową setlistę, prezentując kompozycje z wszystkich swoich płyt, nacisk jednak kładąc na Alone. Ze względu na festiwalowy charakter wydarzenia, w Gettysburgu wybrzmiało kilka utworów mniej. Mimo to dostajemy na płycie prawie półtoragodzinny koncert z ich najlepszymi utworami. Rozbudowanymi kompozycjami, pełnymi solowej, melodyjnej gitary i ciepłych klawiszowych teł oraz wspomnianego wysokiego wokalu Magginiego.
Rejestracja pokazuje, że panowie nie są mistrzami sceny. Poszczególne numery brzmią bardziej surowo, czasami, pozbawione studyjnej produkcji, tracą swoją lekkość i melodyjność. Nie są też wolne od drobnych potknięć grającego na gitarze Cerulliego, czy dosyć mało wylewnie grającego za zestawem perkusyjnym Pietro Duki. A jednak jest radość z zapisania tej ważnej dla zespołu chwili, obcowania z kapelą, która już prawie poszła w zapomnienie.
Całość zarejestrowano przy użyciu czterech kamer i sfilmowano bardzo przyzwoicie, choć fajerwerków tu nie ma. Bo i scena, poza światłami, niczym nie ujmuje, a i publiczność nie jest liczona w tysiącach. W dodatkach dostajemy trwający niespełna kwadrans dokument Reunion Tour 2014, w którym znalazły się ujęcia z wszystkich odwiedzonych przez muzyków miast, także i półminutowe wspomnienie z Konina.