I jeszcze jeden owoc współpracy polsko – holenderskiej, czyli kolejna reedycja albumu Flamborough Head wydana przez poznańskiego Oskara. Przypomnę, że w tym roku nasze wydawnictwo wznowiło także debiut Holendrów.
To już tak naprawdę trzecie życie materiału zapisanego na Bridge To The Promised Land! Dlaczego? Bo to sześć kompozycji zarejestrowanych w 1994 roku w sali prób De Harmsdobbe w Bakkeveen, które otworzyły zespołowi drogę do podpisania profesjonalnego kontraktu z firmą Cyclops. Efektem tegoż były dwa pierwsze albumy Flamborough Head - Unspoken Whisper i Defining The Legacy - które na tyle zadowoliły wydawcę, że postanowił dać drugie życie materiałowi demo sprzed kilku lat. I tak w 2000 roku znalazły się one na płycie w limitowanej edycji 500 sztuk jako tzw. club edition. Rzecz oczywiście rozeszła się dosyć szybko i… dlatego teraz otrzymuje trzecie życie.
Pod tym samym tytułem, z takim samy zestawem utworów, jednak z nieco inną szatą graficzną, za którą odpowiada (już w pewnym sensie tradycyjnie) Rafał Paluszek. Sama okładka jest o tyle ważna, że przedstawia… Flamborough Head, skalisty przylądek na angielskim wybrzeżu Morza Północnego. Oryginalną okładkę w mocno zminimalizowanej wersji możemy obejrzeć na tyle gustownego digipaka. Ten mający charakter demo materiał został w tym roku zremasterowany i choć czuć „surowiznę” brzmieniową, słucha się go bez większego dyskomfortu.
Pod względem muzycznym to tylko sześć numerów i niespełna 40 minut muzyki. Trzy tytuły pojawiły się już wcześniej na płytach. Urzekający Childscream i Unspoken Whisper trafiły na debiut, zaś tytułowy Bridge To The Promised Land na krążek Defining The Legacy. Znajdziemy tu oczywiście klasyczny melodyjny neoprogresywny rock z rozbudowanymi kompozycjami pełnymi klawiszowych form i gitarowych solówek. Warto zauważyć, że pierwsze minuty rozbudowanego Suicide zawierają melodyczny motyw majaczący delikatnie… Pendragonowym Paintbox. Tylko, że Barrettowski „hit” trafił na płytę dopiero w 1996 roku, zaś te nagrania rejestrowano dwa lata wcześniej. Należy też odnotować, że to ostatnie wydawnictwo Holendrów, na którym zaśpiewał oryginalny wokalista Siebe Rein Schaaf. Cóż, to bardziej ciekawostka dla najwierniejszych fanów, którzy chcą uzupełnić swoją dyskografię. Z drugiej strony ci, którzy Flamborough Head nigdy nie słyszeli, mogą „chronologicznie” zacząć od Bridge To The Promised Land.