Czasy kiedy Kruki były moim ulubionym workiem treningowym chyba już bezpowrotnie minęły. Poprzednia płyta była dla mnie sporym i pozytywnym zaskoczeniem, a w przypadku tej najnowszej, nie m mowy o żadnym zaskoczeniu. Porządna kapela nagrała porządną płytę.
Najnowszy album Kruków przynosi kilkadziesiąt minut dobrej muzyki, przy okazji okraszonej kilkoma naprawdę bardzo czujnymi solówkami Brzykcego. Jeśli chodzi o to, co w tej muzyce najważniejsze – czyli songwriting może nie jest lepiej, a na pewno równiej. Wielu recenzentów zachwyca się „My Sinners”, uważając właśnie ten za najlepszy, ale mój ulubiony to „Open Road” – taki rasowy, rockowy numer, zaczynający się bardzo niepozornie, a „po drodze” wyrastający na znakomitego, nieco epickiego rockera. Oczywiście „My Sinners” też jest wyróżniającym się utworem na „Be4ore”. Do tej grupy dołożyłbym też „Once”. Właściwie trudno tu znaleźć jakikolwiek nieudany utwór. Tylko „Morning Star” jakoś niespecjalnie mi leży. Jedynym zastrzeżeniem jakie miałbym do tej płyty, to że jest trochę za spokojna. Za często jest ładnie, gładko i przyjemnie, a brakuje rockowego zadziora. Powinno być ostrzej, głośniej i z większym kopem. W każdym razie muzycy zrobili swoje. A – zapomniałbym, że jest nowy wokalista. Wydzier ma, technicznie jest niezły, ogólnie daje radę.
Natomiast problemy zaczynają się trochę gdzie indziej. Nie jestem do końca pewien, czy Kruki już wiedzą, kim chcą być. Ja nie czuję, żeby „Be4ore” była klasyczną płytą hard-rockową. Rockową tak, metalową – też, spokojnie to podpada pod łagodniejszą odmianę heavy-metalu. Nie jest to klasyczny hard-rock, w rozumieniu hard-rock modo lata siedemdziesiąte. Sprawia to bardziej wrażenie szkolnego wypracowania na ten temat, napisanego przez bardzo dobrego ucznia. Nie czuję tu tego klimatu z płyt Purpli, Whitesnake, Jurajów, nawet tych najnowszych.
Druga sprawa to produkcja. Chyba nie ma w Polsce producenta, inżyniera dźwięku, który jest w stanie wyprodukować klasyczny rockowy album, dokładnie według wzorców gatunkowych. Nie mówię, że nie ma dobrych, tylko nie ma takich, którzy umieją produkować hard-rocka. Sorki, ale tak, jak zostało wyprodukowane i zmiksowane „Be4ore” to się disco polo robi. A nawet nie, bo gdyby zrobiono to jak disco polo, to brzmiałoby lepiej. To zrobiono jak pierwszą z brzegu płytę byle jakiego popowego szansonisty. Wokal na pierwszym planie, przykrywający wszystko, za tym schowane instrumenty, a sekcja upchnięta na samym tyle, tak, że basu prawie w ogóle nie słychać. Za sucho, za wysoko, bez głębi, brakuje środka. To też może być powód, że płyta sprawia wrażenie lekkiej, piosenkowej i mało rockowej.
Kruki promowani są jako najlepsza polska grupa hard-rockowa. Coś na zasadzie Polska mistrzem Polski, bo konkurencja w kraju niespecjalna. Legia też niby najlepsza w piłce kopanej i nic z tego nie wynika (*). Na razie są już po czwartej płycie i trudno powiedzieć, żeby był to jeszcze zespół na dorobku (chociaż jeszcze trochę tak). Jednak jeszcze trochę im brakuje, żeby bawić się z dużymi chłopcami. Nazareth, Deep Purple, Uriah Heep, Whitesnake – płyty tych kapel są zdecydowanie lepsze od „Be4ore”. No wiem, że to giganci i klasycy, ale La Paz Doogiego White’a, czy Snakecharmer też wypadają lepiej. Jeżeli ta płyta to szczyt możliwości Kruków, to jak Legia, będą błyszczeć tylko na własnym podwórku. Na pewno potrzebują porządnego, a przede wszystkim odpowiedniego, producenta. Z pewnością materiał z ostatniej płyty sporo by zyskał przy właściwej produkcji.
Siedem gwiazdek, bo płyta jest naprawdę bardzo porządna, a gdyby było na niej wszystko tak jak trzeba, od A do Z, to mogłoby być tych gwiazdek więcej. Powiem tak – Kruki rokują. Na pewno jest kilka rzeczy do skorygowania, ale nie powinni mieć z tym wiele kłopotu, bo podstawy mają dobre. Tylko muszą się z tym w miarę szybko uporać, bo na razie jeszcze lecą na opinii młodych-zdolnych, a już mają cztery płyty na koncie, czas płynie, a czołówkę trzeba gonić – oczywiście międzynarodową. I najlepiej zrezygnować z tego hasła promocyjnego „Najlepszy polski zespół hard-rockowy”, bo to faktycznie brzmi jak „Polska Mistrzem Polski”.
Jako bonus dołączono DVD z zapisem koncertu ze Spodka, gdzie Kruki grali jako suport przed Deep Purple. Powiem tak – gdyby było to dłuższe, to spokojnie mogliby to sprzedawać osobno, jako pełnoprawne wydawnictwo koncertowe – po prostu dobry koncert. Co ciekawe, najbardziej podobał mi się tytułowy utwór z płyty, którą kiedyś wklepałem w glebę, czyli „It Will Not Come Back”.
Keep rockin’ Panowie!
(*) – Chociaż obili wczoraj Celtic Glasgow 4:1.