Od momentu ukazania się tej płyty, na początku czerwca tego roku, zbiera ona pochlebne, by nie powiedzieć, wręcz rewelacyjne recenzje. Chciałoby się napisać o niej nieco inaczej, może „pod prąd”… Ale chyba się nie da. No bo oprócz tego, że twórczość Kruka wpisuje się, w pewnym sensie, w modne ostatnio retro – granie i tym samym niewiele odkrywczego dla rocka ze sobą niesie, trudno cokolwiek trzeciemu pełnowymiarowemu albumowi tej śląskiej formacji zarzucić.
I nie powinno to dziwić, bo muzycy Kruka wiedzą jak dziś powinno się osiągać sukces w muzycznym biznesie (czytaj: robić wokół siebie odpowiedni szum). W 2006 roku artyści nagrali album Memories z klasykami hardrockowego grania, na którym towarzyszył im nie kto inny, jak Grzegorz Kupczyk – legendarny wokalista Turbo. Także i tym razem grupa spróbowała zaskoczyć gośćmi oraz bonusowo dodanym coverem. Na płycie pojawili się bowiem Doogie White (ex-Rainbow, Tank), który zaśpiewał w In Reverie oraz znany z Feela, Piotr Kupicha, wykonujący przeróbkę hitu Tiny Turner, Simply The Best. Te wszystkie działania, które - nie czarujmy się - nieco pomagają medialnie funkcjonować grupie, byłyby niczym, gdyby sama muzyka się nie broniła.
A broni się zacnie. Tym bardziej że artyści poszli, po lekko heavymetalowym Before He'll Kill You, w bardziej klasyczne i szlachetne hardrockowe klimaty. Inspiracje czuć na kilometr - Deep Purple, Rainbow, Whitesnake – by wymienić tylko tych największych. Jest jednak na tej płycie niesamowita świeżość, witalność i parcie do przodu, co czyni ją krążkiem na miarę XXI wieku. Pomagają w tym naturalnie „czujący bluesa” (a raczej hard rocka) instrumentaliści, doskonale odnajdujący się w takiej formule wokalista Tomasz Wiśniewski oraz bardzo dobra realizacja. Największą jednak siłą albumu są kompozycje: porywające, melodyjne, wręcz przebojowe, regularnie jednak drapiące kruczym pazurem – soczystym, mięsistym riffem, skontrastowanym z hammondowymi zagrywkami. Album podnosi z fotela już przy bujającym i pulsującym początku Now When You Cry, by potem wcisnąć weń za pomocą jednego z najlepszych numerów na płycie In Reverie. Imagination uderza solowym popisem gitarzysty na samym wstępie i napędzającym całość motorycznym, gnającym do przodu basem. Embrace Your Silence, zanim przygniecie majestatycznym riffem, łaskocze przyjemnym orientem, zaś Every Night intryguje pierwszoplanową rolą instrumentów klawiszowych. W zestawie nie mogło zabraknąć ballad. Zarówno Forever (świetne gitarowe solo) jak i Cold Wall zmuszą z pewnością fanów podczas koncertów do sięgnięcia po zapalniczki (choć dziś bardziej po… komórki). Nie licząc bonusowego Simply The Best, bez którego ta płyta mogłaby się zdecydowanie obejść (bo i jakiejś wielkiej rewolucji w nim panowie nie zrobili), całość kończy opus magnum albumu, czyli ponad 12 – minutowy kawałek tytułowy. To po prostu kwintesencja Kruka, nic dodać nic ująć. Tylko słuchać i… szaleć.
Do albumu dodano krążek DVD z koncertem zespołu z marca tego roku w katowickim Mega Clubie. Ponoć całkiem przyjemny, choć nie dane mi go było zobaczyć, gdyż mój recenzencki egzemplarz tej akurat płytki – z trwającym 100 – minut materiałem - nie zawierał.