Tides from Nebula to polska grupa muzyczna tworząca muzykę gitarową, systematycznie wtłaczaną w post-rockowe ramy gatunkowe. Formacja powstała w 2008 roku w Warszawie i była jednym z pierwszych, o ile nie pierwszym, krajowym zespołem, który podjął się zadania produkcji tego typu wytworów muzycznych. Rok później światło dzienne ujrzała Aura, czyli debiutancki album Tides from Nebula. Był on pięknym dowodem na to, jak intensywnie można czerpać z dorobku innych grup, jak się od nich uczyć, jak czarować publiczność przy równoczesnym przemyceniu swoich pomysłów i zachowaniu wyjątkowej osobowości. W 2011 roku ukazał się krążek Earthshine, który po ogromnej ilości niezwykle energetycznych koncertów promujących debiutanckie wydawnictwo zdefiniował na nowo muzykę Tidesów. Proste, powtarzalne, nie zawsze intencjonalnie przybrudzone motywy zostały zastąpione delikatnymi, rozmytymi klimatami i krystalicznym brzmieniem. Za realizację albumu odpowiadał Zbigniew Preisner i choć dla wielu fanów muzyki rockowej taka współpraca wydawała się zaskakująca, to nie da się pominąć roli jaką ta muzyczna ikona odegrała przy tworzeniu Earthshine. Te klimatyczne, oszczędne i chłodne kompozycje przywodziły na myśl podróż przez zaśnieżone pole i choć pojawiały się tam momenty kompozycyjnego ożywienia, to płycie bliżej było do arktycznego odpowiednika Tunnel Blanket od This Will Destroy You niż do klasycznej, post-rockowej produkcji. To jednak nie koniec zmian. Nadciąga Eternal Movement – trzeci album Tides from Nebula.
Eternal Movement to nie tylko nowy album, ale także czas nowości w wykonaniu Tides from Nebula i to w szerszym zakresie. Niedawno w sieci ukazał się pierwszy w historii grupy teledysk zarejestrowany do utworu Only With Presence. Zapis wideo idealnie oddaje nastrój kompozycji, ale też nawiązuje do całości wydawnictwa. Pojawia się w nim dużo światła, cieni, mgły i rozmytych kolorów oraz energii – a to są właśnie środki, które po przetłumaczeniu na język muzyki stanowią o wartości tego albumu. Klip i utwór promujący trzeci, długogrający krążek Tides from Nebula nie jest jednak pierwszym singlem, którego zadaniem była propagowanie Eternal Movement. Należy bowiem pamiętać, że jeszcze w 2012 roku w niewielkim nakładzie został wydany utwór Hollow Lights, który także pojawia się na najnowszym albumie. Zarówno w przypadku wspomnianej kompozycji, jak i całego albumu, po raz kolejny dała o sobie znać dbałość Tidesów o szczegóły. Znowu otrzymaliśmy spójny z muzyką, prosty, subtelny i urokliwy przekaz graficzny.
Album Eternal Movement został oparty o szereg pozamuzycznych motywów. Tym najbardziej oczywistym skojarzeniem jest nieustanny, wieczny ruch, ale warto tę pulę uzupełnić o nawiązania do absolutu, symetrii, wrażeń eterycznych, mglistych, nie zawsze oczywistych emocji. Faktycznie właśnie takie obrazy pojawiają się przed oczami podczas słuchania tej płyty: tony mgły, świateł, ciepła, pozytywnych wrażeń i dozowane ilości najeżonych, mocnych konstruktów muzycznych. Zaczyna się intensywnie od opartego o kompozycję klamrową, naszpikowanego klawiszowymi dźwiękami i rozmytymi gitarami Laughter of Gods. Następnie pojawia się znane z teledysku dynamiczne, mgliste Only With Presence oparte na powtarzalnej, hipnotycznej melodii, która gładko przechodzi w utwór Satori. Przy trzeciej kompozycji pojawia się już pewność, że na tym albumie muzykom Tides From Nebula udało się uniknąć utartych schematów towarzyszących muzyce określanej mianem post-rocka. Nie znajdziemy tu długich wstępów i wyczekiwanych wybuchów emocji. Tu nie ma czasu na snucie opowieści, bo natłok środków jest naprawdę imponujący. To nie znaczy, że nie ma tu eksperymentów z ciszą i przestrzenią – jak najbardziej i dla takich rozwiązań znalazło się miejsce, lecz nie stanowią one podstawy utworu. Tym samym każda kolejna kompozycja zbliża dokonania Tides From Nebula do zespołów takich jak Dorena czy The Samuel Jackson Five, ale odnosi się wrażenie, że to urozmaicenie wychodzi Polakom na dobre. Wspomniane Satori zawiera nawet elementy przywodzące na myśl muzykę orientalną. Kolejna kompozycja to mój zdecydowany faworyt tego wydawnictwa – Emptiness of Yours and Mine. To utwór o przyjemnym stopniowaniu doznań, atrakcyjnym wykorzystaniu elektroniki, efektów i fenomenalnymi bębnami. Z czasem całość się zaognia, nabiera wyrazu i koloru, a następnie przechodzi w równie intensywne Hollow Lights, gdzie po raz kolejny warto pochwalić sekcję rytmiczną, której brzmienie naprawdę może się podobać. Podobną konstrukcją i rozwiązaniami charakteryzuje się przyprawiający o szybsze bicie serca Now Run. Przyjemne i skuteczne motywy powielają utwory domykające krążek czyli Let it Out, Let if Flow, Let it Fly i Up From Eden.
Tidesi ponownie wykazali się dużą inwencją i odwagą. Nie bali się używać nowych środków i nowych rozwiązań. Eternal Movement zawiera więcej elementów elektronicznych niż poprzednie wydawnictwa, intensywniej wykorzystano także instrumenty klawiszowe. Ponownie pozytywnie zapisały się gitary odpowiedzialne za tworzenie szumiącego tła, snującej się melodii, ścian dźwięku, czy też bardziej radosnego plumkania. Rewelacyjnie zabrzmiała sekcja rytmiczna ze szczególnym podkreśleniem szalenie przyjemnej pracy perkusjonaliów. Kompozycyjnie udało się uniknąć schematów, które pojawiały się na poprzednich płytach i choć zespół ponownie ruszył, to z ulgą mogę przyznać, że niezależnie od niego przesuwam się dokładnie w tym samym kierunku.
Gdyby tej płycie nadać ludzką postać, byłaby nastoletnią dziewczyną niekoniecznie z krwi i kości, ubraną w zwiewną sukienkę, niewinną, delikatną, nieuchwytną, pozostającą w nieustannym ruchu, gdzieś na skraju zasięgu wzroku, z niepokojącym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Eternal Movement to album pełen uroku, zadziwiającej, muzycznej radości, ciekawych rozwiązań i środków, innych niż dotychczasowe propozycje Tides from Nebula, a jednak naznaczony ich obecnością. To kolejne wyśmienite wydawnictwo tej grupy.