ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Electric Light Orchestra ─ A New World Record w serwisie ArtRock.pl

Electric Light Orchestra — A New World Record

 
wydawnictwo: Jet Records 1976
dystrybucja: Sony Music Polska
 
1. Tightrope (Lynne) [05:05]
2. Telephone Line (Lynne) [04:40]
3. Rockaria! (Lynne) [03:13]
4. Mission (A World Record) (Lynne) [04:26]
5. So Fine (Lynne) [03:55]
6. Livin’ Thing (Lynne) [03:32]
7. Above The Clouds (Lynne) [02:17]
8. Do Ya (Lynne) [03:45]
9. Shangri-La (Lynne) [05:34]
Bonus Tracks: 10. Telephone Line (Different Vocal) (Lynne) [04:39]
11. Surrender (Lynne) [02:34]
12. Tightrope (Instrumental Early Rough Mix) (Lynne) [04:53]
13. Above The Clouds (Instrumental Rough Mix) (Lynne) [01:12]
14. So Fine (Instrumental Early Rough Mix) (Lynne) [04:13]
15. Telephone Line (Instrumental) (Lynne) [04:51]
 
Całkowity czas: 59:14
skład:
Jeff Lynne – Lead Vocals, Backing Vocals, Lead, Rhythm & Slide Guitars (Gibson Les Paul, L55, Marauder, Ovation Legend, Ovation Pacemaker), Wurlitzer EP200 Piano, Percussion, Orchestral and Choral Arrangements. Richard Tandy – Backing Vocals, Wurlitzer EP200 Electric Piano, Mini Moog, Micro Moog, SLM Concert Spectrum, Hohner Clavinet, Yamaha C7 Grand Piano, M400 Mellotron, Electra x320 Guitar, Gibson SG Custom Guitar, Morley R.W.V. Pedals, Maestro Phase Shifter, Systech Flanger, Percussion, Orchestral and Choral Arrangements. Mik Kaminski – Barcus Berry Violin, Maestro Echoplex, Univox Univibe. Hugh McDowell – Barcus Berry Cello, Systech Phaser, Mutron III, Mutron Phaser, Maestro Echoplex. Melvyn Gale – Barcus Berry Cello, Maestro Echoplex. Kelly Groucutt – Vocals, Backing Vocals, Gibson G3 Bass Guitar, Percussion. Bev Bevan – Slingerland Drums, Mini Moog Drum, Percussion, Backing Vocals. Louis Clark – Orchestral and Choral Arrangements. Mary Thomas – Operatic Vocals. Patti Quatro – Background Vocals. Brie Brandt – Background Vocals. Addie Lee – Background Vocals.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,8
Arcydzieło.
,8

Łącznie 20, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
19.01.2014
(Recenzent)

Electric Light Orchestra — A New World Record

Karnawał AD 2014 z ArtRockiem – czyli coś miłego w słuchaniu, a przy tym niebanalnego. Odcinek III (specjalny). Dlaczego specjalny? Ano, dlatego, że urodzinowy.

Z jednej strony, igrzyska w Rosji budzą we mnie mocno ambiwalentne uczucia, jako kolejny po Pekinie przykład kompletnego wypaczenia idei olimpizmu. Z drugiej – wiadomo, naszym się kibicuje, wszak to nie sportowcy wybierają miejsca kolejnych igrzysk. A dzisiaj nasza Mistrzyni zdmuchuje urodzinowe świeczki z tortu (ile, nie powiem, wszak kobietom się wieku nie wypomina). A czego Justynie życzę – patrz tytuł płyty.

Kariera Elektrycznej Orkiestry Kameralnej rozwijała się w co nieco paradoksalny sposób. Choć po sukcesie, jakim nieoczekiwanie okazał się singiel z „10538 Overture”, zespół zdobył pewną popularność na Wyspach – skala brytyjskiego sukcesu ELO miała się nijak do kariery, jaką zespół zaczął nieoczekiwanie robić po drugiej stronie Atlantyku. „Eldorado”, jako pierwszy album grupy, pokryło się złotem; „Face The Music” cieszyło się niewiele mniejszą popularnością. Tymczasem w Zjednoczonym Królestwie o podobnym sukcesie muzycy mogli jedynie marzyć; o ile inne brytyjskie zespoły długo czekały na przebicie się w Stanach, na wskroś angielscy ELO nie mogli się doczekać przebicia się na rodzimym rynku… Wydana we wrześniu 1976 „A New World Record” (tytuł wymyślił Tandy, spędzający czas wolny na oglądaniu transmisji z igrzysk w Montrealu) zmieniła wszystko. Album wdarł się do pierwszej dziesiątki na Wyspach, był też bestsellerem w innych częściach globu. W ciągu roku ożeniono ponad pięć milionów egzemplarzy

Całkowicie zasłużenie. O ile „Face The Music” po wyśmienitym „Eldorado” był pewnym rozczarowaniem, „A New World Record” w pełni to wynagradza. Chwilami można mieć wrażenie, że „Face…” był głównie swoistym szkicownikiem, zbiorem pomysłów przed właściwym albumem. Z drugiej strony zaś, „A New World Record” to płyta, na której Jeff Lynne bodaj najbardziej w całym dorobku Elektrycznej Orkiestry Kameralnej daje upust swej miłości do Beatlesów. Zwraca też uwagę świetne, wielobarwne, bardzo plastyczne brzmienie: „A New…” to jedna z najlepiej brzmiących płyt Orkiestry.

Całość zaczyna się od numeru iście lennonowskiego, od jesieni 1976 stałego punktu koncertów zespołu – rozpoczętego dramatyczną orkiestrową introdukcją, bogato zorkiestrowanego, dobarwionego żeńskimi chórkami, ale nie pozbawionego zadziorności „Tightrope”. Dość posłuchać melodii zwrotki i sposobu śpiewania Jeffa – jakby rodem wprost z „Instant Karma”. Potem Lynne zmienia źródło inspiracji – wszak tyleż piękna, co smutna ballada „Telephone Line” dość mocno kojarzy się z Paulową „The Long And Winding Road”… Iście barokowo zaaranżowany to utwór: mamy tu i (znów) beatlesowskie, piętrowe, wielogłosowe partie wokalne, i bogate aranżacje smyczków, i różne elektroniczne dodatki (ten telefon we wstępie to odpowiednio ustawiony syntezator Mooga). „Rockarię!” otwiera zaś operowa wokaliza, powracająca potem w środku utworu. Zgodnie z treścią: główną bohaterką jest bowiem fanka opery (w tekście padają nazwiska szeregu kompozytorów), którą pewien pan postanawia przekabacić na muzykę rockową… (Na żywo odtwarzał to – bardzo udanie – Kelly Groucutt.) Sama piosenka zaś to zgrabne połączenie beatlesowskiego rockowego grania z pewnymi naleciałościami glam-rocka.

Dalej jest równie pięknie. Najpierw bardzo melodyjne, przebojowe „So Fine”, w którym smyczki ładnie tną równo z gitarami akustycznymi, a całość dopełnia chór i odjechana elektroniczno-smyczkowa wstawka w środku. Swoją drogą ten utwór to ewenement: na ogół takie chwytliwe piosenki opierają się na sekwencji trzech akordów, dużo rzadziej pięciu, a tu jest sekwencja aż jedenastu różnych akordów! („A new world record”, indeed.) Do tego Bevan podpiął swoje bębny do syntezatora Mooga, uzyskując nietypowe brzmienie. Smyczkowy riff ładnie napędza „Livin’ Thing”, znów o beatlesowskiej proweniencji, czarownej kantylenie w zwrotce skontrastowanej z refrenem z ciętymi, wgryzającymi się w uszy smykami i z nieco lennonowskim śpiewem Lynne’a; te smyczki znów bardzo ładnie się tu przeplatają z gitarą i elektronicznymi uzupełnieniami (te niby-trąbki). „Above The Clouds” to coś w klimacie eksperymentujących, psychodelizujących Beatlesów z połowy lat 60. (choć sam nastrój utworu bardziej pachnie Beach Boys), z Jeffem śpiewającym na tle melodyjnej, rozlewnej kantyleny skrzypiec i kontrastujących ją, granych pizzicato partii kontrabasów. „Do Ya” (jeszcze z czasów The Move, chętnie grana na koncertach ELO) to rzecz z jeszcze innej bajki: zdecydowanie rockowa, z wyeksponowanym, ostrym, ekspresyjnym riffem gitary i zadziornym, mocnym śpiewem Lynne’a. Nie brakuje tu różnych dodatków i kontrastów, a to jakiejś marszowej wstawki, a to paru zmian tempa, tu i tam całość ubarwiają smyczki i wielogłosowe partie wokalne, ale… to ciągle dość nietypowe jak na Orkiestrę, solidne rockowe granie. A na koniec jest jeszcze „Shangri-La”. Jakby podsumowanie całej płyty w pigułce: jest beatlesowski klimat, ładna, rozlewna melodia, smyczki ciekawie przegryzające się z gitarami i syntezatorami, jest nawet wtopiona w tło niby-operowa wokaliza…

W dodatkach mamy m.in. niepublikowany wcześniej „Surrender” (choć cymes to średni: żwawy, ale nieszczególnie się wyróżniający niby-rock’n’roll). Poza tym, typowe ścinki: wczesne miksy, instrumentalne i alternatywne wersje… W sumie – do przesłuchania raz i wystarczy. Za to właściwy album nie znudzi się na pewno nawet po bardzo wielu przesłuchaniach. Piękna, efektowna, zwarta płyta, bez słabszych momentów.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.