1. Ashes [6:51] 2. Return Of The Thought Police [6:09] 3. Staring At The Sun [4:25] 4. Liberty Complacency Dependency [7:48] 5. Colophon [6:00] 6. The Hours [8:15] 7. Thats Why We Came [5:40] 8. Dont Look Down [8:12] 9. Coda [5:23] 10. Rubicon [10:24] 11. Divinity [6:27] (bonus track)
Całkowity czas: 75:34
skład:
Damian Wilson - vocals
Karl Groom - guitar
Richard West - keyboards
Johanne James - drums
Steve Anderson - bass
Pete Morten - guitar
Ocena:
7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
26.11.2013
(Recenzent)
Threshold — March Of Progress
Dla mnie Threshold już nigdy nie będzie taki, jak ze zmarłym niedawno wokalistą "Mac" McDermottem (ehh, to już ponad 2 lata...). Uważam, że swój szczyt osiągnęli na "Subsurface" i "Dead Reckoning", kiedy to zaprezentowali muzykę daleko w tyle zostawiającą inne tuzy progresywnego metalu, z Dream Theater na czele. Świetne brzmienie, pomysły na ciekawe utwory, wirtuozeria instrumentalna nie popadająca w śmieszność, no i głos - pełen energii, pasji, męskiego kopa, a zaraz liryczny, delikatny, autentycznie wzruszający. Po prostu niepodrabialny. Wokal Wilsona do tego oblicza Threshold (tzn. oblicza, które pokochałem) mi po prostu nie pasuje. Tak jak Mac dodawał agresji i zadziorności muzyce Threshold, tak Damien nieco ją rozmiękcza i zwalnia (inna barwa), choć oczywiście beztalenciem nie można go nazwać. Ot, solidny wyrobnik pozbawiony męskiej szorstkości w głosie, z ciągotami do teatralnego vibrato i prób wyciągania często nieosiągalnych dla niego rejestrów (głównie podczas koncertów). Z tych dwóch powodów (śmierć Maca, ambiwalentne uczucia do Wilsona) nie czekałem jakoś specjalnie na nowy album, wiedząc zarazem że w warstwie instrumentalnej ponownie będzie solidnie i na dość wysokim poziomie.
Byłem jednak zaskoczony, że materiał na "March of Progress" muzycznie jest aż tak blisko poprzedniczek. Być może nie ma tu tyle hitów, a utwory są po prostu mniej ciekawie skonstruowane (szczególnie jeśli chodzi o riffy i refreny), ale całość brzmi znowu doskonale i słucha się tego z przyjemnością. Szczególnie instrumentalne fragmenty dodają płycie odpowiedniego rozpędu. "Ashes", czyli pierwszy utwór na "March of Progress", jest na to najlepszym przykładem. Riffy i refren żywcem wyjęte z ostatnich płyt, wystarczyłoby wstawić partie Maca i utwór mógłby wylądować na "Subsurface". Kolejne utwory to przeplatanka tych dobrych ("Staring at the Sun", "Liberty,Complacency,Dependency", "The Rubicon", "Divinity") i tych "nothing special" ("Return Of The Thought Police", "Colophone", "The Hours", "That's why we come"). Tradycyjnie najbardziej podoba mi się sekcja rytmiczna, a zwłaszcza gra Johanne James'a. Z drugiej strony trochę za dużo na tym albumie klawiszy, nie wszystkie motywy do końca pasują do struktury utworu, są dodane nieco na siłę albo brzmią nieco irytująco (zbyt jaskrawo i jarmarcznie). O wokalu wspomniałem już wcześniej - Wilsona nie lubię i dalej mnie nie przekonuje. Tylko tyle i aż tyle.
Solidny album Threshów, pokazali że mimo końca pewnej ery i utraty ważnego członka zespołu mają się nieźle i są szanse na dalszy rozwój ich twórczości. Nie ukrywam jednak, że o wiele częściej będę wracał do okresu 2001-2007 niż do tej płyty.