Historia muzyki popularnej zna liczne przykłady ponownego nagrywania przez artystów swoich albumów. Ci zazwyczaj wracali do swych ikonicznych dzieł, które niegdyś przyniosły im sławę (chcąc zwykle ogrzać się raz jeszcze w blasku ich chwały), bądź przypominali debiutanckie, nieporadne ich zdaniem, dokonania, które najwyraźniej teraz potrzebowały swoistego liftingu. Wspomniana na początku historia pokazała też wielokrotnie, że szczególnie w tym pierwszym przypadku kończyło się to na entuzjazmie twórcy zachwyconego swoim „nowym” dziełem i na… sporym sceptycyzmie ze strony odbiorcy, nielubiącego grzebania w pewnym kanonie. Według starej poczciwej maksymy mówiącej, że „lepsze jest wrogiem dobrego”.
Millenijna Vocanda 2013 Live in Studio wpisuje się w jakimś tam stopniu w opisany powyżej przypadek. Kramarski bowiem wraz ze swoim zespołem powrócił do albumu dla historii zespołu kluczowego. Albumu, od którego tak naprawdę ta właściwa historia się zaczęła. Płyty już wręcz kultowej w pewnych kręgach i z pewnością bardzo ważnej i wartościowej dla naszego rodzimego progresywnego rocka. Powrócił i z pewnością dokonał zabiegu kontrowersyjnego, który najzwyczajniej nie każdemu może się spodobać. Zabiegu naruszającego „skończony albumowy klasyk” i przy okazji atakującego kolejną już edycją Vocandy.
Jakie były kulisy powstania nowej wersji tej płyty? O nich pisze w albumowej książeczce Kramarski: Materiał, który znalazł się na tej płycie to rejestracja jednej z prób zespołu w studiu Lynx Music wykonanej na potrzeby przygotowania się do koncertu Vocanda live 2013, który miał miejsce 14 czerwca 2013 roku w Krakowie z okazji 15-ecia firmy Lynx Music. Ponieważ rejestracja tej próby była wykonana profesjonalnie w technice wielośladowej, a jakość nagrania okazała się bardzo dobra, postanowiłem po delikatnym i surowym miksie opublikować oficjalnie ten materiał na płycie CD w specjalnej kolekcjonerskiej i limitowanej edycji kierowanej do naszych fanów.
Motyw, motywem – artysta ma do takich decyzji absolutne prawo, ale jak zapisany tu materiał broni się od strony zwykłego odbiorcy? Cóż, zacznę od tego, że strasznie żałuję, iż na dysku tym nie znalazła się jednak rejestracja wspomnianego przez Kramarskiego jubileuszowego koncertu. Naprawdę udanego, pełnego energii i spontaniczności, fajnych interakcji z publicznością i gorących oklasków tejże. Mogłaby powstać wtedy li tylko Vocanda Live z oryginalnie wplecionymi recytacjami Karoliny Leszko dodającymi inności tej dobrze już znanej płycie.
Zespół poszedł jednak inną drogą. Drogą, która z pewnością ma swoje smaczki, poczynając od nowego składu muzyków, który po raz pierwszy zmierzył się z tym materiałem w całości (tylko czterech z siedmiu artystów rejestrowało ten album 13 lat temu) i kolejnej – kompletnie odmiennej – okładki, a kończąc na zupełnie inaczej zaaranżowanych kompozycjach. Trzeba przyznać, że krakowiane sporo pokombinowali przy samych utworach. Wprawdzie główne zręby utworów z podstawowymi melodiami zostały zachowane, jednak każdy wierny fan grupy, który słyszał już Vocandę dziesiątki razy dostrzeże różnice. To w długości kompozycji, to w innych partiach wokalnych (znikły harmonie Edyty Struszewskiej i Magdy Mitoń), to wreszcie w formach gitarowych oraz zupełnie odświeżonych, i wręcz na nowo stworzonych, saksofonowych. Niewątpliwie wersja ta ma zdecydowanie bardziej nowoczesny charakter (Kramarski: Tak mniej więcej mogłaby wyglądać płyta Vocanda 2013 , gdyby powstała teraz, czyli 13 lat po swojej premierze) posiada też jednak, jak dla mnie, punkty nieco słabsze, niż na oryginalnej wersji. Choćby brak „rozkrzyczanego” i odlotowego saksofonu w It Could Have Happened To You! i nieco oszczędną wersję mojego ukochanego For The Price Of Her Sad Days.
Sporym wabikiem dla potencjalnego nabywcy powinien być dodany do całości 23 – minutowy filmik z fragmentami wspomnianego już koncertu z czerwca tego roku. Materiał zarejestrowany został z silnie drżącej ręki i ma mocno amatorski charakter, jednak jego wspominkowa wartość jest znaczna. Ukłonem dla wszystkich fanów, którzy byli 14 czerwca w Rotundzie, jest jeszcze bogata galeria zdjęć z tego wydarzenia pomieszczona w książeczce.