Brytyjska formacja Landmarq ożywiła się po dłuższym milczeniu wydając w ubiegłym roku, po 14 latach przerwy, swój piąty studyjny album – Entertaining Angels. Nadwiślańscy miłośnicy tej grupy mieli w tym roku dodatkowy powód do przypomnienia sobie o formacji, bowiem w lutym gościła w naszym kraju, przy okazji premiery rock opery Clive’a Nolana, Alchemy, wokalistka zespołu – Tracy Hitchings (żeby było ciekawiej, na deskach Teatru Śląskiego pojawił się także pierwszy frontman Landmarq, Damian Wilson). I w zasadzie ten fakt stał się powodem do przypomnienia recenzowanego wydawnictwa, bowiem Hitchings była już w katowickim teatrze ze swoim zespołem w listopadzie 2005 roku dając koncert u boku naszych rodzimych grup SBB i Quidam. Efektem tej wizyty jest to oto, wydane w następnym roku, DVD.
To z jednej strony rzecz obowiązkowa dla wielbicieli Landmarq. Choćby ze względu na zawarty tu bogaty materiał archiwalny oraz fakt, iż to pierwsze i jedyne takie wydawnictwo w dyskografii zespołu. Z drugiej strony, muzyczny zestaw zapisany w daniu głównym wcale nie jest reprezentatywny dla historii grupy. Dlaczego? Otóż zdecydowana większość zagranych tego wieczoru kompozycji pochodzi z wydanego… 6 lat później krążka Entertaining Angels! Wśród utworów są nawet Walking On Eggshells, Timeline i Thunderstruck, które trafiły na dodatkowy dysk ubiegłorocznego wydawnictwa. Ze starszych rzeczy dostajemy Landslide z Infinity Parade i Lighthouse ze Science Of Coincidence. Jednym słowem ci, którzy lubią mieć na takim koncercie zespół w dużej pigule mogą czuć się lekko rozczarowani.
Muzycznie jest bez zaskoczeń. Landmarq to już niemalże klasycy neoprogresywnego rocka. Słyszymy zatem kawał dosyć standardowego, melodyjnego i niezbyt rozpędzonego proga z żeńskim wokalem, dużą dozą klawiszowych pasaży i gitarowych ozdób. Mamy numery bardziej zwarte – jak wspomniany Timeline – dominują wszakże formy bardziej rozbudowane (patrz trzyczęściowy Calm Before The Storm). Najfajniej robi się w szybkim Landslide – popisowym instrumentalu okraszonym perkusyjnym solem Dave’a Wagstaffe’a. Mimo wszystko największą uwagę przykuwa Tracy Hitchings, piękna pani w… średnim już wieku, prawdziwa dama neoproga ze swoim charakterystycznym, wysokim głosem. Całość – od strony technicznej - zarejestrowano bez większych zaskoczeń.
Ucieszyć muszą dodatki mające już bardziej historyczny charakter. Co prawda materiał wideo ma skrajnie bootlegową naturę, niemniej obejrzenie Damiana Wilsona, wykonującego mój ukochany Killing Fields (20 lat temu!), sprawia sporo frajdy. W dodatkowym materiale audio też trafimy na kilka smaczków, w tym niepublikowane do tej pory nagrania. Warto zerknąć ponadto na trwający kwadrans wywiad z Tracy Hitchings, Stevem Gee i Davem Wagstaffem o początkach grupy, najważniejszych dla muzyków płytach, pierwszych muzycznych inspiracjach i… nowym albumie, nad którym muzycy wtedy pracowali, a który ukazał się… siedem lat później.