Hmm… Jeżeli mało Wam Depeche Mode, albo po Delta Machine chcecie więcej tego typu muzyki to jak najbardziej możecie sięgnąć po najnowszy, czwarty już, album polskiego zespołu Ice Machine. W innym wypadku chyba nie ma sensu.
Niezbyt długa, składająca się z 10 utworów, płyta pełna jest nawiązań bardzo i jeszcze bardziej bezpośrednich do Panów z DP. Na pewno nie może to dziwić, ponieważ Ice Machine rozpoczynało karierę jako coverband tego właśnie zespołu. Jest jednak jeden podstawowy zarzut, który na pewno pojawiać się będzie przy okazji wszelkich recenzji Moskitiery. To jest już czwarta płyta zespołu, a wciąż właściwie nie różni się to muzycznie niczym od Depeche Mode, a wokalista tak bardzo stara się kopiować (nie "naśladować", a właśnie kopiować) głos Gahana, że po kilku utworach słuchanie płyty staje się wręcz irytujące. Identyczna perkusja, podobne brzmienie gitar, przejścia, efekty… Dla osób, które jednak sięgną po Moskitierę i są fanami Depeche Mode proponuję zabawę w poszukiwanie w konkretnych utworach nawiązań do największych przebojów "Depeszów".
Od pewnych zachowań muzycznych widać bardzo trudno uciec, ale na chwilę zapomnijmy o tym, że istnieje coś takiego jak Depeche Mode. W tej sytuacji trzeba przyznać, że muzyka Ice Machine brzmi w niektórych momentach naprawdę znośnie. Mieszanka synthpopu z elektroniką pokazują, że zespół doszedł do naprawdę dobrego poziomu w graniu tego typu muzyki. Dużym plusem jest też na pewno to, że wszystkie teksty na płycie są śpiewane po polsku. Część z nich jest trochę grafomańska, ale z drugiej strony wiele z buduje bardzo ciekawy, niepokojący klimat. Podoba mi się też projekt okładki, która zdecydowanie nawiązuje do atmosfery kreowanej przez muzykę. Ponadto wydaje się, że muzycy chcieli stworzyć koncept album (wyraźna spójność pod względem muzyki i tekstów) za co też należy się im duży plus, bo taka forma albumu wymaga większej ilości pracy i umiejętności kompozytorskich. Co do konkretnych kawałków to najbardziej podobają mi się dwa ostatnie, czyli "Ostatni krok" i "Zaufaj mi".
Reasumując. Warto po tą płytę sięgnąć tylko wtedy, gdy zaakceptuje się fakt, że Ice Machine to taka nasza lokalna wersja Depeche Mode. Po nabraniu pewnego dystansu można na niej odnaleźć naprawdę udane momenty.