Ćwiara minęłaTM AD 1988!
Płyty Petera Hammilla z lat 80. budzą odczucia dość mieszane. Nie zamierzam odmówić wielkości „The Love Songs” czy „Sitting Targets”, bardzo pozytywnie wypada kameralna „And Close As This”, natomiast choćby płyty zarejestrowane z K Group czy brzmieniowe eksperymenty w rodzaju „Loops & Reels” – cóż, tutaj bywało już różnie. „In A Foreign Town” wypada jakościowo akurat pośrodku.
Jest to płyta mocno ejtisowska w brzmieniu: nie brakuje tu elektroniki, charakterystycznych brzmień bębnów, automatów perkusyjnych, choć z drugiej strony pojawia się też sporo muzyki bardziej typowej dla Piotrusia. Z drugiej strony mamy stojące na wysokim poziomie teksty, często mocno zaangażowane politycznie i społecznie. Poświęcony szalonej ekspansji technologii i nuklearnemu wyścigowi zbrojeń “Hemlock” wypada bardzo ciekawie: ma nerw, ma swoją dramaturgię, ma typowo hammillowski nastrój, ta ejtisowska brzmieniowa szata pasuje tu całkiem udanie. Do klasycznych hammillowych ballad pięknie nawiązuje tu dość oszczędnie, lekko zaaranżowane „Time To Burn”. Podobnie wypada „This Book”, otwarta ciepłym, pastelowym wstępem, rozwijająca się w ciekawą, zgrabnie podszytą nowoczesnymi brzmieniami kompozycję. Do tego fortepianowa, uzupełniona o oszczędną orkiestrację, szekspirowska „The Play’s The Thing”.
Niestety, nie zabrakło tutaj silnie zrytmizowanych, pełnych hałaśliwych, elektronicznych bębnów prób stworzenia komercyjnego przeboju (nowofalowe „Invisible Ink”, „Under Cover Names” czy nieco kojarzące się z King Crimson lat 80. „Auto”). Podobnie, acz ciekawiej wypada „Sci-Finance (Revisited)”: przy całym ejtisowskim anturażu brzmieniowym, jest ciekawiej zaaranżowana, pojawia się tu więcej brzmieniowej subtelności. Zresztą to nowa wersja nagrania powstałego jeszcze w czasach Van Der Graaf.
Oba światy ciekawie łączy „Vote Brand X”: oparta na kanonadzie elektronicznych bębnów i ciężkich basowych liniach syntezatora, połączonych z gniewnym tekstem. Przebojowo wypada antyapartheidowe „Sun City Night Life”, ciekawie przeciwstawiające nerwowy refren dramatycznej zwrotce. „Smile” osadza się na całkiem interesującej figurze basowej, którą udało się zgrabnie spiąć z ciekawą warstwą melodyczną.
Nie jest to najlepszy album Piotrusia z lat 80. (za taki wypada uznać raczej „Out Of Water”), co nie zmienia faktu, że jest to pozycja interesująca. Wymieniając płyty ćwiarowe z roku 1988 - nie zapomnijmy o "In A Foreign Town".