Ulver zawsze umiał dość plastycznie tytułować swoje albumy. Nie inaczej jest tym razem. Czwarta studyjna EP Norwegów to ponad 23-minutowy miks melancholii i smutku, zaklętych w elektronicznych dźwiękach. Największą zmianą w stosunku do poprzedniczek jest całkiem spora zawartość wokalna. Garm daje tutaj pokaźną próbkę swoich możliwości, jego czysty, głęboki głos jest momentami wręcz niczym rozpaczliwy, rozrywający krzyk z głębi duszy, choć sam lider Ulver ubiera to w dość delikatny wokalny płaszczyk (tzn. nie drze się do mikrofonu). Dwie z czterech kompozycji są całkowicie instrumentalne.
Na "A Quick Fix of Melancholy" słychać dość znaczne odejście od głębokich, ambientowych motywów i minimalizmu na rzecz bardziej dynamicznych elektronicznych dźwięków i optymistycznego klimatu. Duże znaczenie ma tutaj rytmiczna perkusja i bity (np. na "Doom Sticks" i "Eitttlane") oraz zdecydowana i nadająca ton praca syntezatorów (w postaci tych nieco głośniejszych presetów, organo- i trąbo- podobnych). Utwory trwają średnio 5-6 minut, więc są bardziej przystępne w swojej formie. "Eitttlane" to przeróbka folkowego "Nattleite", który Ulver nagrał kilka lat wcześniej. "Vowels" z kolei to zabawa słowna Rygga z utworem lirycznym Christiana Boka (polecam sprawdzić tekst). Głównym punktem EP jest dla mnie "Little Blue Bird", gdzie głównym instrumentem jest przejmujący, przestrzenny wokal Garma. Kto był na koncercie Ulver, ten wie jakie do tego utworu dodano wizualizacje i jak bardzo wzmogły one jego przekaz. Po "A Quick Fix of Melancholy" sięgnęło o wiele więcej osób niż po inne EP, na co wpływ miała zapewne większa przystępność materiału i rosnąca popularność zespołu. Rzecz warta polecenia, choć nie najciekawsza w dorobku Ulver.