Na drugie wydawnictwo sympatycznego francuskiego zespołu The Black Noodle Project nie trzeba było długo czekać. Już w rok po ukazaniu się krążka And Life Goes On... światło dzienne ujrzał jego następca – Play Again. Od razu chciałoby się dodać godny następca. Czy tak jest w istocie? Jak najbardziej.
Play Again zdobi intrygująca okładka. O ile zazwyczaj udaje się dorobić ideologię łączącą grafikę i warstwę audio, to tym razem może nie być to takie proste. Jérémie Grima i spółka postanowili przywitać się ze słuchaczami fotografią przedstawiającą baterię łazienkową i fragment ściany, również łazienkowej. Zatem oprócz nazwy zespołu i płyty subtelnie umieszczonej we wspomnianej kompozycji widzimy też odrapane kurki i niemniej urocze, niebieskawe kafelki. Jak to wszystko powiązać z muzyką? Zdaje się, że łazienka, a w tym wanna jest jednym z tych miejsc, w których powstają najlepsze pomysły. Pomysł na płytę Play Again zdecydowanie był dobry.
Drugi studyjny album The Black Noodle Project zawiera jedenaście kompozycji o łącznym czasie trwania zbliżonym do sześćdziesięciu minut. Na krążku znajduje się też dużo dobrych, muzycznych rozwiązań, które świadczą o wysokiej formie Francuzów i stanowią jakże udaną kontynuację wydanego rok wcześniej debiutu. Tutaj też nie brakuje harmonii i dużej dozy melodii, nastroju i specyficznego, melancholijnego klimatu. Muzyka rozlewa się przyjemnie dyrygowana wyrazistym zachowaniem sekcji rytmicznej. Wszystko jest na swoim miejscu (wokale, gitary, solówki) i brzmi w sposób niewymuszony, naturalny. Zdaje się też, że w Play Again nawiązania do Pink Floyd, choć wciąż wyraźnie słyszalne, są bardziej twórcze. Uczeń nie przerasta mistrza, ale na podstawie pobranych nauk rozpoczyna własną, muzyczną wędrówkę
Płytę otwiera instrumentalny Introspection, w którym możemy odnaleźć fragmenty obfitujące w mocniejsze szarpnięcia strun. Przyznam, że tego typu wzmocnienia, przeplatane dotychczas stosowanymi rozwiązaniami, zdecydowanie służą wydźwiękowi całości, dlatego cieszy to, że wykorzystano je również m.in. w Not Yet czy Garden of Delights. Doskonałym przykładem na melodyjność tego krążka jest Tomorrow Birds Will Sing, w którym to możemy usłyszeć wycofany, dodatkowy, damski wokal tworzący razem z głosem Jérémie’go piękny duet. W całej okazałości ten duet powraca w zamykającym płytę utworze The End, który jest nie tylko pięknym podsumowaniem krążka Play Again, ale również urodziwą kompozycją samą w sobie.
To wydawnictwo to nie tylko świetne kompozycje, ale i kilka zaskakujących rozwiązań. The Great Northern Hotel to niezwykle klaustrofobiczny utwór zawierający niezwykle przejmujący wokal Jérémie’go. Wydźwięk całości ociera się o kabaretową groteskę rodem z animacji Tima Burtona. Trochę to przerażające, ale niezwykle atrakcyjne w odbiorze. Kolejnym smaczkiem jest pozycja Room for Everyone, w której urzeka warstwa muzyczna wyjątkowo trafnie dobrana do sampli z filmu Dyktator, w którym to Charlie Chaplin wcielając się w rolę fryzjera, sobowtóra Adenoida Hynkela, w otwarty sposób kpi z dyktatury Adolfa Hitlera. Emocjonująca, rewolucyjna przemowa przypomina, że wolność nigdy nie zginie. Płycie dodatkowych rumieńców dodają pojawiające się tu i ówdzie partie skrzypiec i saksofonu oraz wspomniany wcześniej damski wokal.
Pisząc o The Black Noodle Project nie sposób nie wspomnieć o Pink Floyd. Sami muzycy zdecydowali się w otwarty sposób oddać hołd swoim idolom. W jaki sposób? O ile samo brzmienie nie jest wystarczającym dowodem to wystarczy wziąć na warsztat utwór 1(3bute)2 i wsłuchać się w jego tekst złożony z nazw kompozycji legendarnej grupy z Cambridge.
Play Again to atrakcyjna pozycja dla wszystkich zwolenników art rocka. Warto po nią sięgnąć, warto ją odkryć i odkrywać na nowo, a gdy rozbrzmią już ostatnie dźwięki, zdecydowanie warto wcisnąć play again.