Collapse Under The Empire to instrumentalny duet z Hamburga. Mimo stosunkowo krótkiej współpracy muzyków na koncie formacji znalazły się już trzy albumy, dwie epki, cztery single oraz split z rosyjskim Mooncake. W ciągu blisko czterech lat działalności zespół wyrobił sobie markę odważnie łącząc partie post-rockowe z elektronicznymi elementami. Najnowsze dzieło Collapse Under The Empire nosi tytuł Shoulders & Giants i jest pierwszą częścią opowieści o ludzkiej egzystencji, marzeniach, całkowitej swobodzie, izolacji i śmierci. Płyta zamykająca wspomniany koncept ukaże się w przyszłym roku pod tytułem Sacriface & Isolation.
Shoulders & Giants to dziesięć kompozycji o łącznym czasie trwania nieznacznie przekraczającym pięćdziesiąt pięć minut. Ta płyta to również udana okładka, bardzo dobrze oddająca nastrój towarzyszący konceptowi albumu. Niebo spowite ciemnymi chmurami, przecinane lotem czarnych ptaków. W tle widać góry, w kierunku których przez usianą pagórkami i wysuszonymi kępami trawy zmierza samotna postać. Panowie z Collapse Under The Empire zaserwowali nam przygnębiający przykład okładkowej sztuki.
Są płyty koncepcyjne, których słuchanie na wyrywki bezapelacyjnie powinno być karane chłostą. Shoulders & Giants do takich płyt nie należy. Wszem i wobec podkreślano, że najnowsze wydawnictwo Collapse Under The Empire to spójna opowieść o trudach ludzkiego życia i mimo tych zapewnień wyjątkowo trudno jest uchwycić elementy tej historii. Nie wspominając już o ułożeniu jej w logiczną całość, dlatego więcej będzie o płycie jako o całości niż o poszczególnych kompozycjach. Niestety dość szybko okazuje się, że większość utworów, które znalazły się na tym albumie, ma niemal identyczną konstrukcję: na początek trochę delikatnych dźwięków podszytych wyziewami samplera, tuż za nimi podąża wzmocnienie, a całości domyka wyciszenie. Co więcej, w poszczególnych utworach pojawiają się bardzo podobne motywy muzyczne, których zadaniem miało być dopełnienie obrazu płyty jako konceptu. Skoro już o wzmocnieniach była mowa to słuchając tych bardzo udanych momentów w utworach takich jak Giants, czy Sky Is The Limit żałuję, że całość kompozycji nie została utrzymana w podobnym klimacie. Moim zdecydowanym faworytem jest utwór Disclosure, który znajduje się mniej więcej pośrodku opowieści nazwanej Shoulders & Giants. Znajdziemy tu niezwykle hipnotyczną partię brzmień wygenerowanych przez instrumenty klawiszowe, które później zaczyna wspomagać gitara, co tworzy godny uwagi efekt. Na płycie znajdziemy też bardziej ambientowe momenty (Days of Freezing), więcej bardziej typowego post-rocka (After The Thaw, A Riot Of Emotion) oraz małą muzyczną intrygę w postaci Incident.
Dreszcze towarzyszące obcowaniu ze sztuką, między innymi z muzyką wydają się być pozytywnym objawem. Gorzej, jeśli wspomniana reakcja nie jest odpowiedzią skorelowaną z zachwytem a raczej efektem zbliżonym do słuchania dźwięku wydawanego przez paznokieć żłobiący zieloną powierzchnię szkolnej tablicy. Tak zazwyczaj reaguję, kiedy kolejna formacja zaczyna nadużywać wytworów Doliny Krzemowej i w tworzeniu muzyki coraz mniej zaczyna być artyzmu czy nawet szaleństwa, a coraz więcej rzemiosła i to na dodatek nie najwyższych lotów. Przy okazji pojawia się również szumnie brzmiące hasło ‘elektronika’. Oczywiście nie mogę zarzucić Collapse Under The Empire nagłej fascynacji elektroniką, bo romansują z tym elementem od początku swojej przygody z muzyką, mimo wszystko po tegorocznym splicie z rosyjskim Mooncake, czy też singlach liczyłem, że to uczucie powoli się wyczerpie. Niestety w moim odczuciu C.U.T.E. nie jest urocze i coraz mniej wprawnie balansuje na krawędzi pomiędzy elektroniką a post-rockiem. Pokazuje to nam jak pojemną niszą stała się scena post-rockowa, co jest niewątpliwym plusem, ale decydując się na międzygatunkowe transfuzje trzeba się liczyć z krytyką i z tym, że zamiast arcydzieła może wyjść gniot. Czy Shoulders & Giants to gniot? Nie, ale zdecydowanie trzeba podkreślić, że jest to płyta dla bardziej wysublimowanego grona słuchaczy o wyższej niż moja tolerancja na elektronikę. Płyta ma ciekawe momenty, hipnotyczne partie gitarowe i subtelnie brzmiące klawisze które mogą urzec, dlatego jestem pewien, że sięgnę po Sacriface & Isolation. Czy będę do tych płyt wracał? Raczej nie, a patrząc na tegoroczne premiery ze sceny post-rockowego grania, zdecydowanie bardziej skłaniam się ku takim pozycjom jak Earthshine (Tides From Nebula) czy Tunnel Blanket (This Will Destroy You).