Czy wybraliście już swoje ulubione DVD minionego roku? Ja z tym nie miałem najmniejszego problemu, bo The Road To Or Shalem, Live At The Reading 3, w wersji Ltd Deluxe Edition, robi naprawdę imponujące wrażenie. Dwie płyty DVD i jedna CD spakowane nader gustownie i do tego ze świetną grafiką, zachwycają już na stracie. Tymczasem najważniejsze jest i tak to, co znajduje się na srebrnych dyskach. A to pokazuje istny fenomen tej izraelskiej formacji, którą wsadzono już do wielu muzycznych szuflad i z której to szuflady można byłoby uczynić pewnie jedną wielką grającą szafę o nazwie prog-, death-, doom- orient-, folk- metal (choć fatalnie to brzmi, idealnie oddaje oryginalność i wielowymiarowość propozycji Orphaned Land).
Osobiście uważam, że na dzisiejszej rockowej scenie, nikt nie potrafi w tak imponujący, zgrabny i naturalny sposób połączyć, niekiedy skrajnie agresywnego metalu (nie stroniącego od growlu) z bliskowschodnim folklorem pełnym urzekającej melodyki i instrumentalnego bogactwa. Im się to udaje a dowodem na to są dwa naprawdę znakomite studyjne krążki Izraelczyków – wydany w 2004 roku Mabool i opublikowany w 2010 roku The Never Ending Way of ORwarriOR. To wydawnictwo mieści muzykę gównie z tych dwóch albumów, zatem kto jeszcze nie liznął ich twórczości, a ma ochotę to zrobić i przy okazji zacząć od „wysokiego C” – polecam.
Kluczowe danie znajduje się na dysku DVD numer 1. Znajdziemy na nim niespełna dwugodzinny zapis występu grupy z okazji 20 – lecia jej istnienia w ich rodzinnym Tel Avivie, z 10 grudnia 2010 roku. Uff…, czegóż tu nie ma! Najlepsze numery, totalna ekspresja wykonawcza, wypełniona po brzegi sala fanów (z różnych stron świata!) spijających z ust niemalże każdy tekst wyśpiewywany przez Kobiego Farhiego… Tak, są u siebie niemalże bogami. A nie można pominąć bardzo dynamicznej rejestracji dwunastoma kamerami, w tym imponujących ujęć z tych pomieszczonych na gryfie gitarzysty i mikrofonowym statywie frontmana. Gdy dodamy do tego multum gości i towarzyszących muzyków grających na najprzeróżniejszych instrumentach, ma prawo się odbiorcy lekko zakręcić w głowie. Mówiąc o gościach, każdego „progresywnego” fana powinno zainteresować pojawienie się na scenie i nie tylko (jego wypowiedzi zobaczymy także w dokumencie pomieszczonym na drugim dysku) lidera Porcupine Tree, Stevena Wilsona. Ten nie tylko śpiewa i gra w nastrojowych MI? i The Beloved’s Cry, ale też, ku uciesze fanów, nazywa Orphaned Land jednym z najlepszych metalowych bandów na świecie. Nie wolno zapomnieć ponadto o Yehudzie Polikerze, gwieździe izraelskiej muzyki, piosenkarzu, autorze tekstów i malarzu. Szerszy fragment jego występu znajdziemy na drugim dysku DVD. Tego wieczoru na deski klubu wyszedł także inny przyjaciel zespołu - Gregor McKintosh z Paradise Lost i tylko żałować należy, że występ ten… nie znalazł się na The Road To Or Shalem. Ok, nie czarujmy się. Słychać, że to tu, to tam trochę poprawiono w studiu, żeby brzmiało krystalicznie. Któż jednak tego dziś nie robi? A prawda jest taka, że i tak koncertowe wersje Ocean Land, New Jerusalem, Vayehi Or, czy rozbudowanego w stosunku do oryginału The Warrior zaskakują świeżością i najzwyczajniej wgniatają w fotel.
Na drugim dysku DVD dostajemy, w formie bonusów, prawie 40 minut wspomnianego już koncertu, które na pierwszym dysku się nie pomieściły a także trzy teledyski, z których, na tle trącących myszką obrazów do Ocean Land i Norra El Norra, profesjonalnie prezentuje się ten do przebojowego Sapari. Najważniejszy jest tu jednak dokument Vayehi Or, w którym artyści przybliżają historię swojego zespołu, wracając do czasów, gdy nazywał się on jeszcze Resurrection (zabawne są fragmenty filmów z 1991 roku pokazujące jeszcze „mocno szczeniackich” muzyków). Mówią ponadto o kryzysie jaki dopadł grupę, odnoszą się do niekonwencjonalnych instrumentów używanych przez zespół… Pojawia się tu też wspomniany już Steven Wilson opowiadający o początkach swojej przygody z Orphaned Land. Najciekawiej jednak robi się pod koniec filmu, kiedy członkowie kapeli (w tym głównie Kobi Farhi) podejmują wątek polityczno – religijny, który jednak gdzieś głęboko wpisuje się w funkcjonowanie tej izraelskiej kapeli.
Dla tych, którzy lubią sobie odpalić - na przykład w samochodzie - muzykę bez obrazu, dodano dysk trzeci, gdzie pomieszczono prawie 80 minut koncertu z Tel Avivu. I tylko pojąć nie mogę dlaczego zabrakło na nim Vayehi Or i kapitalnego The Warrior. Cóż, nie można mieć wszystkiego.