Trzy lata przyszło fanom czekać na Puzzles, kolejny studyjny album absolutnego hegemona na polskiej scenie neoprogresywnego rocka – krakowskiej formacji Millenium. Przez ten czas grupa nie pozwalała jednak o sobie zapomnieć. Reedycje starszych płyt, album kompilacyjny czy pierwsze wydawnictwa koncertowe z pewnością cieszyły, niemniej brak premierowych dźwięków powoli zaczynał doskwierać…
Te na szczęście już są i to w szczególnej, jakże symbolicznej i wiele mówiącej oprawie. Ryszard Kramarski – lider formacji – nigdy nie ukrywał swojej słabości do muzyki Wielkich lat siedemdziesiątych. Przy okazji tego albumu napisał wprost o ukłonie dla Pinkfloydowego The Wall, który widać choćby po intrygującej szacie graficznej. O korzeniach muzyki tu zapisanej mają też przypominać schowane do digipacka dwie blaszki – wierne kopie winylowych albumów, z właściwą dla lat siedemdziesiątych długością – trzech kwadransów.
Muzycy po raz pierwszy w swojej historii zdecydowali się na dwupłytowe wydawnictwo studyjne i to w czasach, w których przeciętny odbiorca muzyki nie ma za bardzo chęci zatrzymać się przy niej, choćby na kilkanaście minut. To jednak album skierowany przede wszystkim do tych, którzy są z zespołem od lat. Ich taka forma zachwyci, tym bardziej że krakowianie uniknęli na nim dłużyzn i trzymając się swojego stylu, nagrali najbardziej różnorodny i wielobarwny album w swojej karierze.
Z pozoru wyświechtany i mocno ograny literacki koncept o związku kobiety i mężczyzny nabiera tu ciekawego oblicza dzięki – jak to zwykle już w wypadku Millenium – ciepłym, nastrojowym a niekiedy i bardzo nośnym melodiom. Jak w każdym muzycznym koncepcie otrzymujemy przewodni motyw melodyczny, który wraz z Eden? majestatycznie otwiera album i powraca w Broken Rule oraz w We Try Again; w tym ostatnim pod postacią nostalgiczno – jesiennych dźwięków pianina. Między nimi jest wszystko to z czego zespół doskonale jest znany: długie solowe, świetnie dopracowane popisy – gitarowe, bądź klawiszowe. Nie one jednak powinny na tym albumie najbardziej zaintrygować, a inności, których tu niemało. W The Tree Of Knowledge i The Prose Of Life muzycy odważnie serwują marszowy rytm, raczej odległy od ich stylu, zaś w rozpoczęty akustycznie The Sin wplatają soczysty hardrockowy riff! Z kolei w Apple & Snake delikatnie bujająca gitara pachnie funkowo, tworząc lekko „Paprykowy” klimat. Ponadto w paru kompozycjach (np. The First Man On The Earth) słychać… Marillion. Powiecie – a cóż to za sensacja? Wszak połowa progresywnych kapel z nich zrzyna. Jasne. Tu jednak słyszymy Marillion Hogarthowski, ten stonowany i wyciszony, z okresu Happiness Is The Road. Na uwagę zasługuje kończący, jakże odmienny od całości, Our Little Eden – "smyczkowy", niemalże w klasycznej, orkiestrowej oprawie, z ciekawym wokalnym duetem damsko-męskim. Z wysoko śpiewającym Gallem i z bardzo „po męsku” poczynającą sobie Sabiną Godulą - Zając. Z bardziej tradycyjnych rzeczy, warto wspomnieć o ascetycznej balladzie ze wzniosłym finałem Time Is The Great Healer, czy instrumentalnym utworze tytułowym z ładnie wybrzmiewającym unisono melodycznym tematem głównym.
Puzzles jest albumem mającym więcej oddechu, niż jego studyjny – wszak bardzo dobry – poprzednik. Patrząc z perspektywy czasu, można powiedzieć, że to płyta, w której na wszystko jest miejsce i czas. W przeciwieństwie do Exist - naładowanego pomysłami pomieszczonymi w czterech długich numerach. Tym razem jest chyba prościej i przystępniej. Ale z klasą.