Dream Theater uciekł i jest już daleko. Można oczywiście psioczyć na ich ostatnie dzieło - Scenes From A Memory, że w warstwie instrumentalnej powiela pomysły znane z projektu Liquid Tension Experiment, ale nie o to chodzi. Teatr Marzeń nagrywa albumy niepowtarzalne i nawet Falling Into Infinity ma w sobie wiele uroku. Po co to piszę ? Ano mam powód - bo zapatrzeni w Amerykanów Niemcy z formacji Vanden Plas zatrzymali się w rozwoju - w miejscu, w którym Dream Theater był w 1994 roku. Coś tak mi się zdaje, że niedoścignionym wzorem dla recenzowanej kapeli jest album Awake, do którego poziomu już drugi raz - niestety bez powodzenia - próbują się zbliżyć. Nie zrozumcie mnie źle - Far Off Grace to naprawdę dobra płyta bo też kto wiesza sobie poprzeczkę wysoko jest zwykle dobrym zawodnikiem. A że ją strąca ? - no cóż, tak w życiu bywa....Ale przejdźmy do konkretów. Mamy tu do czynienia z rozwinięciem stylu znanego z The God Thing - zespół posuwa się do przodu dość małymi kroczkami. To oczywiście nic złego, jeżeli ktoś lubi taką muzykę, a przecież wielu przyzna, że chętnie posłuchałoby sobie kolejnej wariacji na temat świetnego Awake. Vanden Plas po staremu łączy w sobie mocne i słabe strony. Ta mocna to znakomite partie instrumentalne - sam miód na serce każdego progmetalowca. Tylko pytam się: czemu, do cholery, panowie, których skład od poprzedniego dokonania się nie zmienił nie zdecydowali się na kompozycję bez wokalu ?! Przecież na The God Thing taka - krótka bo krótka - ale jednak była, naprawdę wielka szkoda..... Trochę też mi brak brzmień smykowych, które praktycznie występują jedynie w ładnej balladce I Don't Miss You. Fragmenty fortepianowe są za to obecne dobrze komponując się z ciężkimi gitarami. W Fields Of Hope pojawiają się urocze orientalizmy - słucha się tego wybornie.
To teraz słabe strony. Utwory są dość podobne czasowo co przy generalnym braku wyrazistych i pięknych linii melodycznych wokalu sprawia, że kolejny raz zlewają się ze sobą. Zarzut topornej melodyczności odnosi się zwłaszcza do refrenów, które są po prostu sztampowe - najbardziej chyba ucierpiała na tym skądinąd znakomita kompozycja tytułowa. Panowie z Vanden Plas są doprawdy niereformowalni.....
Nie licząc wspomnianej balladki płytę otwierają i zamykają krótsze, bardzo zgrabne progmetalowe piosenki - miła to odmiana uwzględniając wywołujący pewne znużenie kształt całości. Wystawiając końcową ocenę muszę brać pod uwagę zarówno podniesione, tradycyjne dla tego zespołu zarzuty jak i fakt, że Far Off Grace to jednak doskonalsza wersja The God Thing. Będzie więc połówka.