Trzecie dokonanie brytyjskiej formacji Threshold zaczyna się nader interesująco - wejscie perkusji, urozmaicona partia basu, szybko pojawiająca się, budząca szacunek rytmiczna gitara, ciekawy motyw klawiszowy, dobra gitarowa solówka....a minęła ledwie minuta ! Szczena opada w dół - tak skomplikowanie i progresywnie to ta grupa jeszcze nie grała ! A za chwilę pojawia się znajomy skądś wokal - to powraca Damian Wilson !
Ech, dużo tych wykrzykników, ale zaiste jest się czym ekscytować. Exposed to do końca świetny kawałek rozbudzający apetyty na prawdziwą, progmetalową ucztę. Następny - Somatography pachnie już bardziej tradycyjnym Thresholdem - naprzemian spokojne i cięższe fragmenty, wyraźne uproszczenie aranżacji, niemniej zachowany mamy klimat nader solidnego debiutu. A potem wchodzi Eat The Unicorn - po Psychedelicatessen nie sądziłem, że ten zespół zdolny jest do nagrania tak dobrej, czasowej dwucyfrówki. Niby muzycznie nie jest to nic kładącego na łopatki, ale te kolejne melodyczne piętra kompozycji wspaniale odśpiewane przez Wilsona sprawiają, że za każdym razem po plecach chodzą mi ciarki...A gdzieś od 7 min. panowie przypominaja sobie, że warto by powrócić choć na chwilę do instrumentalnego poziomu Exposed....Idźmy dalej - natkniemy się i na niezbyt długie, za to przepiękne ballady - jak Forever czy Clear, i na zgrabne, ambitniejsze niż na poprzednim albumie piosenki - Virtual Isolation oraz Life Flow, wreszcie na utwory z progresywnymi ambicjami - The Whispering tudzież Lake Of Despond - utrzymane w stylu dobrego, solidnego, bardzo melodyjnego, tradycyjnie już metalowo - brytprogowego Thresholdu. A na samym końcu czeka na nas IMHO opus magnum całego krążka - genialna kompozycja Part Of The Chaos. Tu jest wszystko co w tej formacji najlepsze - doskonałe połączenie wyrafinowania melodycznego i najlepiej rozumianego neoprogowego klimatu z solidnym metalowym kopem w tyłek ! Muzyka zmienia się co chwilę nie pozostawiając ani sekundy na znużenie,
a kiedy się urywa do końca mamy jeszcze jakieś dwie minuty. Co tam jest ? - a sami sobie posłuchajcie :-) Tytułem podsumowania należałoby stwierdzić, iż jest to album momentami najbardziej skomplikowany aranżacyjnie tudzież najbardziej progresywny w karierze Threshold. Po części tłumaczy ten stan rzeczy podziękowanie składane przez zespół mistrzom z Dream Theater. Czy aby na pewno takim do końca mistrzom ? - jak wiadomo Petrucci, Portnoy i spółka wydali swój kolejny album - Falling Into Infinity w 1997 r.- tak jak Threshold omawiane tu dzieło. Śmiem twierdzić, że w tym przypadku uczeń co najmniej dorównał swemu nauczycielowi.