„Opowieści o pasji i współczuciu”
Tak więc mamy odpowiedź na pytanie dręczące fanów zespołu od czasu wydania, zdaniem wielu, najbardziej ambitnego albumu grupy, 'Pure'. Marillionowy wers: 'Where do we go from here?' nasunął się chyba automatycznie każdemu świadomemu odbiorcy muzyki. Co więc dalej: 'progress' – i jeśli tak, to w którą stronę – czy 'regress', twórczy zastój i powtarzanie starych wzorców i brzmień znanych z poprzednich krążków?
'Passion' zadziwia. Już po pierwszych minutach staje się jasne, że tym albumem Nick Barrett z przewrotnością i wdziękiem zadrwił sobie ze zwolenników 'czystości formy', szufladkowania i naklejania etykiet. Album ciężko jednoznacznie przyporządkować jednemu gatunkowi muzycznemu. Próżno więc szukać tu powielenia czysto-progresywnego brzmienia 'The Window of Life' czy 'The Masquerade Overture'. Niemniej jednak fani zespołu, zarówno ci lubujący się w baśniowym świecie klasycznych neo-progresywnych dźwięków, jak i wyznawcy cięższych brzmień ery 'Believe' i 'Pure', znajdą tu coś dla siebie.
W otwierającym płytę tytułowym 'Passion', z wrażliwością poety, lecz jednocześnie z dosadnością człowieka mocno stąpającego po ziemi, Barrett wprowadza nas w tematykę całego albumu: źle zrozumiana i źle ukierunkowana pasja i jej konsekwencje. Rytmiczne uderzenia perkusji wprawiają w trans już w pierwszej minucie utworu. Dzikie, surowe riffy gitary informują, że album traktuje o sprawach istotnych, a jego twórcy dalecy są od igrania z błahostkami.
Kolejny jedenastominutowy epik 'Empathy', mój osobisty faworyt, jest chyba najbardziej eklektycznym utworem na płycie. Mocny rockowy początek stanowi kontynuację "Passion' zarówno pod względem brzmieniowym jak i tekstowym. Dalsza część wprowadza drastyczną zmianę tempa i nastroju. Liryczny wokal Barretta i wolniejsza sekcja rytmiczna wiedzie do dramatycznej solówki gitarowej, która z pewnością przemówi do zwolenników klasycznego brzmienia grupy. Kolejna sekwencja – najbardziej zadziwiająca część płyty – łączy elementu rapu (!!!) z wirtuozerskim popisem Clive'a Nolana prezentującego klasyczne solo na pianinie. Wszystko to zmierza do przejmującego symfonicznego finału wieńczącego utwór i stanowiącego jeden z najjaśniejszych momentów całego albumu.
Najostrzejszy na całej płycie, jeśli nie w całej historii zespołu, 'Feeding Frenzy' ukazuje kunszt sekcji rytmicznej. Utwór rozpoczyna stanowczy bass Petera Gee. Tempo przyspiesza i podczas, gdy Nick Barrett wyśpiewuje o konieczności walki z ludzkim ego, słuchacz niemal w hipnozie śledzi perkusyjne wyczyny Scotta Highama. A jest się w czym zasłuchać! W grze Highama wyraźnie przebrzmiewa fascynacja muzyką Dream Theatre i grą Mike'a Portnoya. Higham wyraźnie jednak tworzy swój własny styl wzbogacając Pendragon o świeże i nowoczesne rockowe brzmienie. Utwór kończy się nagle i niespodziewanie głęboką, gardłową wokalizą Nicka Barretta.
'This Green And Pleasant Land' to kompozycja najbliższa tradycyjnemu brzmieniu grupy. Jest to najdłuższy utwór na płycie i stanowiący chyba jej uwieńczenie. Znajdziemy tu wszystko to za co kochamy Pendragon: klasyczne porywające solo gitarowe, artrockowe brzmienie klawiszy, budowanie napięcia w iście prog-rockowym stylu. Druga część utworu zmienia liryczną balladę w niespokojny rockowy song, co dowodzi, że nie jest to kolejna typowa prog-ballada, lecz muzyczna opowieść zmuszająca do uważnego wysłuchania i próby zrozumienia przesłania kompozytora, jak również wczytania się w warstwę liryczną. Popis jodłowania - kolejny 'twist' i muzyczny żart Barretta - zamyka kompozycję pozostawiając słuchacza z uśmiechem na ustach.
'It's Just A Matter Of Not Getting Caught' to spokojna, jednostajna (lecz żadną miarą nie nudna) kompozycja o miarowym tempie i brzmieniu stanowiąca kontrast do zaskakującej poprzedniczki. Jej kontynuacją, zarówno tekstową jak i muzyczną, jest kolejny utwór 'Skara Brae' wieńczący temat skomplikowanym rytmem perkusji i ostrymi metalicznymi riffami gitarowymi.
'Your Black Heart' gorzka kulminacja płyty w warstwie lirycznej ponownie przywołuje główny temat albumu - pasję i współczucie. Jest to melancholijny utwór przywołujący na myśl ballady z wczesnych albumów zespołu. Najmocniejszy punkt stanowi tu kolejne mistrzowskie gitarowe solo oraz partia pianina wykonana w tym utworze przez Nicka Barretta.
Album kończy się i pozostawia słuchacza w zadumaniu. Jak dobre wino uderza do głowy i upaja. Nie jest to jednak upojenie uśmierzające ból, lecz budzące niepokój, rozdrapujące rany i zmuszające do refleksji. Brak tu bajkowości starszych płyt zespołu. Bark obietnic czarodziejskich uniesień czy nieziemskich przygód w świecie art-rockowych fantazji. 'Passion' jest manifestem dojrzałego twórcy mocno osadzonego w realnym świecie. Muzycy pokazali kunszt na najwyższym poziomie, a album, choć trudny do zaszufladkowania, powinien przemówić zarówno do fanów rocka progresywnego, jak i do rockowej i hard-rockowej publiczności. Z całą pewnością 'Passion' zaliczyć można już w poczet najznamienitszych albumów grupy Pendragon.