„Delicate Sound Of Thunder” to dwupłytowa pamiątka po rocznej trasie koncertowej promującej album „A Momentary Lapse Of Reason”. Pierwotnie na płycie miały znaleźć się nagrania z Omni Coliseum w Atlancie, z listopada 1987; ostatecznie na płytę trafiły fragmenty pięciu finałowych koncertów trasy, z sierpnia 1988, w Nassau Coliseum w Nowym Jorku.
Jako dokument koncertowy, płyta wypada całkiem interesująco. Pierwsza część koncertu to „Shine On” na otwarcie plus spora część promowanego właśnie „Lapse”; druga połowa to zespołowa klasyka z lat 70. – wiadomo, nieśmiertelne „One Of These Days”, „Money”, „Time”, „Wish You Were Here”, „Comfortably Numb”, „Run Like Hell” – znakomicie sprawdzające się jako finał koncertu. Całość wypada profesjonalnie, bez większych potknięć (choć po głosie Gilmoura słychać, że to już końcówka rocznej, wyczerpującej trasy), ale i bez większych rewelacji: jedynie do czysto watersowskich „Money” i „Another Brick In The Wall Part Two” zakrada się sceniczne szaleństwo, w sumie jedynie tu pojawia się większa dawka spontanicznego, żywiołowego grania. Pozostałe nagrania wypadają w sumie podobnie do płytowych oryginałów.
W sumie: dobra pamiątka koncertowa, która przy słuchaniu zapewni wiele pozytywnych emocji. David w solówkach tradycyjnie już krzesze iskry ze swojego Fendera (zwłaszcza w „Sorrow” i „Comfortably Numb”); efektownie wypadają duety wokalne z Wrightem (który od tej trasy na powrót stał się pełnoprawnym muzykiem Pink Floyd) w „Time” i nowym nabytkiem w zespole – basistą Guyem Prattem (Tony Levin, z uwagi na wcześniejsze zobowiązania, nie mógł ruszyć z Pink Floyd w trasę koncertową) w „Run Like Hell”. Drugi perkusista Gary Wallis ma okienko dla siebie w „Learning To Fly”, gdzie efektownie popisuje się na porozwieszanych instrumentach perkusyjnych (co ładnie widać na dokumentującym trasę filmie – włącznie z popisowym numerem pt. uderzanie w wysoko zawieszone talerze perkusyjne z efektownego wyskoku).
Właśnie. Wcześniejsze rejestracje koncertowe Pink Floyd – pierwsza część „Ummagummy” i koncert w Pompejach – świetnie broniły się w wersji audio; natomiast oficjalne, pełnowymiarowe wydawnictwa live z późniejszych lat zdecydowanie bardziej bronią się w wersji do oglądania (wiadomo – nadmuchiwane świnie, samoloty, lustrzana kula). Stąd „Delicate Sound Of Thunder” to dobra, ciekawa płyta koncertowa – i niestety nic więcej. Częściej wraca się do wersji z obrazem.