Są płyty i zespoły, których nie można sklasyfikować, wykraczają poza ramy gwiazdkowania, punktowania. Dla mnie taka grupą jest Pink Floyd i najnowsze dzieło Endless River.
Żeby nie skrzywić sobie odbioru, nie czytałem opinii, recenzji, dziwnych wynurzeń recenzentów i domorosłych fanów lub nie fanów PF. Zrobiłem to dopiero po kilkunastokrotnym przesłuchaniu. Jakie są? Oczywiście od zachwytów, po mieszanie z błotem. Chyba z lekką przewagą tego drugiego. I niesłusznie. Przecież wiadomo było, że to nie będzie jak Animals, czy The Wall. Za duże oczekiwania, a potem rozczarowanie? Ja oczywiście na nic się nie nastawiałem i nie napalałem. Nie liczyłem na fajerwerki. Wolałem się milo rozczarować. I tak się stało. Uważam, ze najnowszy krążek zespołu jest świetny.
Jak każdy album Pink Floyd, możemy go śmiało postawić obok innych i traktować, jako hmmm, zamknięcie pewnej historii. Chociaż, jak wiele razy było cytowane, "nigdy nie mów nigdy i czekaj na...". Tę płytę, jak i pozostałe, nie można traktować w kategorii najlepsza lub najgorsza. Od wielu lat powtarzam, że każda z nich jest inna. A ta jest zupełnie inna. Ja zauważam pewien trick, może przymrużenie oka w stronę słuchacza, przez Gilmoura i kolegów. W tych niby odrzutach z Division Bell jest wiele klimatu z poprzednich albumów. Ewidentnie dla mnie, słyszę Shine On.. w I'ts What We Do, Us And Them w The Lost Art of Conversation, oczywiście album Division Bell w Talkin' Hawin' czy echa Echoes w Skins. Tych odniesień oczywiście jest więcej. Ostatni utwór, tez niemiłosiernie zjechany w recenzjach, moim zdaniem ładnie zamyka całość i nie jest najsłabszy. Piękna solówka i chórki na końcu. Troszkę na siłę można doszukiwać się brzmienia z z koncówki High Hopes. Również na uwagę zasługują bonusy. Nie ma ich dużo, ale ładne i klimatyczne są wolne instrumentalne utwory, np. Evrika(A)/(B), TBS14. Klimat The Wall słychać również w mocniejszej Nervanie.
Dla kogoś, kto zna wyrywkowo PF, ten krążek będzie "niedograny". Dziwię się, że znawcy tematu (patrz recenzje na artrock.pl lub innych) strasznie mieszają z błotem tę płytę i dają zjebki. I na siłę doszukują się tam ambientu. Uważam, że na pewno nie jest to płyta z muzyką ambientową. Owszem, nie jest to album hmmmm porywający, może wydawać się słabszy od poprzednich. Jednak dla mnie jego siłą jest właśnie ta "słabszość". Jest bardzo klimatyczny i fajnie się tego słucha.
Wiele osób czepia się okładki, ze kicz, tandeta i itp. Nie wiem, dlaczego tyle jest niezrozumienia. Pomimo, że autorem nie jest Storm/Hipgnosis, to moim zdaniem jest świetna. Idealnie oddaje klimat płyty i wkomponowuje się w zamierzony cel oddania hołdu dla Wright'a. Nikt nie zauważył, że to on płynie/odpływa tą łódką "w niebie", po rzece bez końca. Jakby chciał powiedzieć, że za chwilę mnie tu nie będzie, odpłynę. Ale zostawiam muzykę. Co jednocześnie sprawia wrażenie, że płynie w miejscu lub wcale nie zniknie na horyzoncie, bo ta rzeka chmur jest nieskończona. I to nie łódka płynie, tylko one się pod nią przesuwają.
Inna okładka, inna płyta, jak na PF, ale nadal to jest muzyka PF. To nie jest najlepszy czy najgorszy album PF, to jest po prostu Pink Floyd. I tego się trzymajmy. Mam nadzieję, że maruderzy, malkontenci i (jakie to modne ostatnio słowo) hejterzy dojrzeją do niej i dostrzegą jej piękno, że tym razem to nie mogło być dzieło jak dawne albumy zespołu. Bo nie ma najlepszego, co powtarzam po raz kolejny, każdy jest inny i trzeba podchodzić do nich indywidualnie.
I te wszystkie "hejty" nie zmienią faktu, że to piękny prezent dla fanów PF. Może to nie będzie płyta roku, ale na pewno wartościowy i ważny album w dyskografii zespołu.
Najlepsza recenzja na świecie tej płyty i nic tego nie przebije, jest mojej pociechy. "Tata podoba mi się i to jest mój ulubiony zespół, włączysz mi jeszcze raz te płytę?" :-) Po czymś takim to nie ma co się oglądać ma pseudo recenzentów, tylko słuchać.
Ps. Dla "świętego spokoju" przesłuchałem ponownie Division Bell. Również dziwię się, że wiele osób uważa ten album za najgorszy w dyskografii. Po 20 latach od debiutu, jest jak świeża bułeczka z dobrej piekarni.