Fani Riverside musieli uzbroić się w dużą dozę cierpliwości w oczekiwaniu na to DVD. Pierwsze przymiarki do jego wydania pamiętają jeszcze ubiegły rok... Nie czas jednak tu i miejsce na wnikanie w przyczyny owego opóźnienia. Najważniejsze wszak, że wydawnictwo, tuż przed tegoroczną gwiazdką, wreszcie ujrzało światło dzienne i od dobrych paru dni może cieszyć oczy i uszy wielbicieli talentu tego warszawskiego kwartetu.
Dla pewnego porządku uściślijmy parę rzeczy. Po pierwsze – nie jest to tak naprawdę premierowe DVD w historii kapeli. Wszyscy już pewnie wiedzą, iż do limitowanej edycji ostatniego albumu grupy, „Anno Domini High Definition” dołączono bonusowy dysk z zapisem koncertu z amsterdamskiego „Paradiso” z grudnia 2008 roku, jednak mniej zaangażowani w śledzenie kariery zespołu mogą nie wiedzieć, iż w pierwszej połowie 2007 roku pojawiła się płyta DVD „Live At W2 Den Bosch” z rejestracją koncertu formacji w Holandii, z 20 kwietnia 2006 roku, przeznaczona jednak tylko dla członków fanklubu Riverside.
Niniejsze wydawnictwo nie zawiera także materiału, który nigdy dotąd nie został opublikowany, bowiem dokładnie pod takim tytułem ukazał się on w listopadzie 2008 roku na dwóch płytach CD, w limitowanej do 1000 kopii edycji sprzedawanej podczas „Reality Dream Tour”. Warto przy tej okazji nadmienić, iż zajawka „Reality Dream” w wersji wizyjnej także pojawiła się podczas tej trasy, jako mała płytka promocyjna dodawana do każdego zakupionego biletu (tak na marginesie, filmowa jakość upublicznionego wówczas nagrania „Rainbow Box” mogła oczekujących na pełen zapis koncertu nieco zaniepokoić).
Dobra. Co my tu mamy? Podstawowym daniem jest koncert z 17 maja 2008 roku zapisany w studiu łódzkiej telewizji Toya. Artyści podsumowywali tym występem „Trylogię” zatem zestaw zagranych kompozycji nie powinien nikogo dziwić, gdyż jest jak najbardziej reprezentatywny dla dorobku grupy pomieszczonego na „Out Of Myself”, „Second Life Syndrome” i „Rapid Eye Movement” (ciekawostka: muzycy zrezygnowali z opublikowania sześciu zaprezentowanych podczas tego łódzkiego wieczoru numerów. Wszystkie one znalazły się na drugiej płycie, jednak zapisane już w innych miejscach).
Co do samego występu i scenicznej formy grupy nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Zespół od strony wykonawczej wypada świetnie, choć z drugiej strony, jako osoba, która widziała kapelę już wiele razy, muszę przyznać, iż uczestniczyłem w koncertach, w których chemia między muzykami, a publicznością była większa (dość wspomnieć tegoroczny łódzki występ Riverside w… tym samym zresztą miejscu, chwilami wręcz „ognisty”). Cóż, być może świadomość szczególności rejestrowanego występu schłodziła nieco atmosferę. A może po prostu zapis nie do końca ją oddaje. Niewątpliwie widzimy muzyków w znakomitym, profesjonalnym secie, ale… pod względem emocji, chyba nie do końca dla nich reprezentatywnym.
A cóż takiego widzimy? Przestronną scenę, bogate światła i skupionych na swojej grze artystów. Dodatkowo zdecydowano się na użycie ciekawych efektów wizualnych „brudzących” nieco obraz i dodających całości pewnej chropowatości. Dzięki temu to, co obserwujemy nabiera większej dynamiki i lepiej podkreśla muzykę (w „02 Panic Room” wykorzystano ponadto fragmenty teledysku nakręconego do tego utworu).
Nie samym jednak koncertem żyje to wydawnictwo, bowiem na drugim dysku, oprócz dwóch bisów, dostajemy siedem kompozycji zarejestrowanych w latach 2007 – 2008 w Niemczech, Kanadzie i Holandii (żadna z nich nie powtarza repertuaru pomieszczonego na pierwszym dysku). Jakość ich może nie jest aż tak krystaliczna jak głównego nagrania, niemniej dobrze oddaje „zjawisko Riverside” poza granicami naszego kraju. Druga blaszka to również obowiązkowe fotki z koncertu i film „Behind The Curtain” w interesujący sposób pokazujący przygotowania do łódzkiego występu (montowanie sceny, ostatnie próby) oraz chwile tuż po nim, podczas których zespół spotkał się z fanami. Czyli standardowo? Prawie. Zabrakło mi bowiem – zazwyczaj dodawanych do tego typu rzeczy – wywiadów z muzykami. Nie dostajemy także miksu 5.1 tylko – fakt, że ładnie brzmiące – stereo.
Dobra to rzecz, choć jak znam stawiających sobie kolejne wyzwania i dążących do perfekcji członków Riverside…, to ich wyśnione DVD jeszcze przed nimi.