“Pokorny sługa, uniżony sługa” – rude oślizgłe indywiduum, z fałszywym uśmiecham wiecznie przyklejonym do twarzy. Uriasz Heep – jeden z bohaterów powieści „David Copperfield” Charlesa Dickensa. Ciekawe ilu osób wie o tym, że nazwa zespołu - Uriah Heep pochodzi od tak wrednej postaci literackiej. A „Very 'eavy... Very 'umble” to w wolnym tłumaczeniu - pokorny, uniżony sługa. Czyli jakby znak rozpoznawczy tego padalca.
„Gypsy” zdefiniowało styl zespołu na wieki. Banalna historia miłosna, okraszona gitarowo-organowym riffem i charakterystycznymi chórkami. Pierwszy i nie ostatni (hard)rockowy klasyk w historii zespołu. Właśnie z taką muzyką Jurajka kojarzona jest do tej pory. Ale materiał na debiutanckiej płycie zespołu był, hm… bardzo różnorodny. Dosłownie groch z kapustą. Prawie każdy utwór z innej parafii. Bardzo innej. Po „Gypsy” mamy balladę, cudzą zresztą „Come Away Melinda” (z repertuaru Judy Collins), zaaranżowana nieco podobnie jak „Epitaph” King Crimson, kolejny to creamowski „Walking In Your Shadow”, z riffem cokolwiek „White Room” przypominającym, a następny to blues „Lucy Blues”, a płytę kończy protest song "Wake Up (Set Your Sights)”, który w sumie wiele wspólnego ze stylem Uriah Heep nie ma. Jazzujący, przypomina bardziej Blood Sweat & Tears, tylko, ze bez dęciaków. Absolutny brak spójności stylistycznej. Nie wyszło to zbytnio na zdrowie całej płycie. Jak różna i różniasta stylistycznie, tak poziom też bardzo różny – początek – bardzo dobry. „Dreammare”, „I’ll Keep on Trying” – mogą być, to dwa utwory typowe dla stylu zespołu, ale bez rewelacji. Podobnych, za to dużo lepszych Juraje nagrali pewnie ze dwa tuziny. Patetyczny „Wake up” – ma swój urok, nie szkodzi płycie. No i „Lucy Blues” i „Real Turned on” – marnawe.
Tak naprawdę to debiut Uriah Heep to trzy dobre utwory, a gdyby nie „Gypsy”, to pies z kulawą nogą by o tej płycie nie pamiętał. „Very 'eavy... Very 'umble” to najsłabszy album grupy z tych nagranych do „Sweet Freedom” włącznie, kto wie, czy nie słabszy też i od „Return to Fantasy” (podobny układ – jeden klasyk, kilka niezłych i zapychacze). Ale początek został zrobiony i biorąc pod uwagę, że to debiut, można powiedzieć, że Uriah Heep dobrze rokowali na przyszłość. Co potem udowodnili.