Koncept Dust And Dreams – pierwszej płyty wydanej przez Camel pod własnym szyldem „Camel Productions”, oparty jest na losach bohaterów powieści Johna Steinbecka zatytułowanej „Grona Gniewu”. Amerykański pisarz, laureat nagrody Nobla z 1962 roku., opisał losy farmerów przemierzających kontynent w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. Smutna, wzruszająca historia.
„Emigracyjny” i „podróżniczy” motyw pojawia się na krążkach Camel nie pierwszy i ostatni raz. Poprzednikiem Dust And Dreams jest przecież krążek Stationary Traveller, a kilka lat po wydaniu recenzowanej płyty A. Latimer i spółka wydali znakomite Harbour Of Tears przedstawiające losy Irlandczyków szukających szczęścia na Nowym Kontynencie. Fakt ten nie jest aż, taki dziwny – sześć lat przed ukazaniem się Dust And Dreams – w 1988 roku A. Latimer wraz z żoną Susan Hoover także przeżyli wielką przeprowadzkę. Z Wysp Brytyjskich przenieśli się do Kalifornii. Tej samej Kalifornii, która była celem podróży bohaterów powieści Steinbecka…
Właśnie tu uformował się „nowy” Camel. Odmienny od tego, który w 1984 zachwycił słuchaczy krążkiem Stationary Traveller. W nagraniach Dust And Dreams udział wzięli Colin Bass, Ton Scherpenzeel, Paul Burgess, Don Harriss, Christopher Bock, David Paton, Mae McKenna i oczywiście ta najważniejsza osoba: Andy Latimer.
Owocem ich pracy jest, liczący sobie niespełna 50 minut, poruszający album. Znacznie różniący się od Stationary Traveller – bardziej stonowany, zaryzykuję stwierdzenie: „mniej rockowy i piosenkowy”. W większym stopniu instrumentalny. Wciąż jednak, chociażby za sprawą łkającej gitary Latimera, jak najbardziej Camelowy i jak najbardziej udany.
It was the very edge of summer
the air was thin the sky more pale
Dusty roads I remember
Oh so well...
Płyta rozpoczyna się cichutko, trochę leniwie. Dust Bowl to liczące sobie tylko półtora minuty subtelne intro płynnie przechodzące w Go West. Delikatne klawisze i ciepły wokal … Go west, go west… czas się pakować, zostawić za plecami dom, dzieciństwo i Oklahomę. Jeszcze tylko nieco szybsza, króciutka klawiszowa wstawka w postaci Dusted Out i ruszamy wraz z bohaterami opowieści w długą i ciężką drogę…We've got to face this road together
W Mother Road na plan pierwszy wysuwa się latimerowska gitara. To jedna z żywszych i bardziej przebojowych kompozycji na krążku. W końcowej części traci swój rockowy charakter, by delikatnym klawiszowym pasażem wprowadzić nas w nastrój instrumentalnego Needles. Podczas Rose Of Sharon mamy okazję usłyszeć delikatny żeński wokal Mae McKenna. Towarzyszy mu delikatne brzmienie organów, wzbogacone o przesycone smutkiem gitarowe solo. This Road is so hard and long and I just can’t stay.
Milk N’Honey to kolejna kompozycja instrumentalna zdominowana przez klimatyczne klawisze Dona Harrissa.
Well I'm walking this lonely street
but I'm far from bein' alone
'Cause everyone I meet,
has nowhere to call home
Po kompozycji End Of The Line wkraczamy w instrumentalną część Dust And Dreams. Nostalgiczną aurę podtrzymuje instrumentalne Storm Cloud, po którym następują: mniej kameralne, wypełnione miłą dla ucha dyskusją instrumentów Cotton Camp, liczące sobie tylko 35 sekund Broken Bank, na nowo przepełnione spokojem Sheet Rain, Whispers zawierające charakterystyczny dla całej płyty motyw i miniaturowe Little River And Little Rose.
Nastrojowe klawiszowo – gitarowe pasaże przerywa, tak jak wybuch złości, Hopeless Anger z gitarową solówką, która chwilami kojarzy się z pięknymi motywami Stationary Traveller. I już tylko trzy minuty do końca płyty: wypełnione smutkiem Whispers In The Rain.
Muzycy Camel za pomocą dźwięków (i słów autorstwa Susan Hoover, choć nie ma ich na tym krążku aż tak wiele) świetnie wpasowali się w nostalgiczny nastrój powieści Steinbecka. Chwytające za serce, koncept albumy są tym z czym Wielbąd na zawsze będzie kojarzył się słuchaczom. I trudno się temu dziwić – tego typu krążki zawsze udawały się dowodzonym przez Latimera muzykom wyśmienicie. Nie da się ukryć, że Dust And Dreams nie stanowi od tej fascynującej reguły wyjątku.
Each one of us hoping to find
a life, a home, a dream
a place to be.
PS: I pomyśleć, że materiał na Dust And Dreams (stworzony w całości przez Latimera) gotowy był na długo przed wydaniem krążka. Nie zainteresował się nim jednak żaden z wydawców… ta prozaiczna przyczyna (obok nieprzyjemnych sądowych doświadczeń A. Latimera, który przez długie lata procesował się z dawnym managerem Camel) legła u podstaw stworzenia Camel Productions.