Zwykłe poczucie obowiązku, ale i pobrzękujący gdzieś cicho muzyczny patriotyzm, nakazują napisać o jednej z najciekawszych polskich płyt rockowych wydanych w naszym kraju w ciągu ostatnich miesiący. I o być może najbardziej obiecującym świeżym debiucie na naszej wciąż niedorozwiniętej scenie rockowej.
Debiut obiecujący, bo unika wielu pułapek: Coma grając muzykę ambitną, nie zapomina o przystępności; słychać wiele inspiracji, ale do bezpośrednich, narażających na oskarżenia o wtórność skojarzeń nie dochodzi; wreszcie traktując o poważnych tematach, ubranych w podobnie na serio traktowane dźwięki, zespół z reguły unika pretensjonalnego nadęcia.
Zawsze mi to imponuje, gdy natrafiam na ciekawą współczesną muzykę opartą na tradycyjnym instrumentarium (dwie gitary, bas, perkusja i wokal). Żadnych fajerwerków studyjnych, elektronicznych gadżetów dźwiękowych, przesadnego udziwniania. Jest za to prawdziwa siła rockowego kwintetu, jest burzący łagodne, zwrotkowe akordy przester. I jest wokal, który w kilka sekund potrafi przebyć daleką drogę od balladowej delikatności do - przepełnionego wypływającą jakby z bezsilności agresją - krzyku, czego najlepszym przykładem utwór tytułowy. W spokojniejszych fragmentach śpiew jest pełny, czysty i bardzo melodyjny, czasem ubrany w skromny dwugłos, czasem bawiący się w przesadne przeciąganie sylab. Jeśli dodać do tego siłę, wiecznie czyhającą na okazję, by się ujawnić, pojawią się lekkie skojarzenia z co ciekawszymi głosami grunge'owymi. A charyzma to rzecz cenna i wcale nieczęsta.
Oprócz otwierającego "Leszka Żukowskiego" (na krązku znajdziemy teledysk do niego) warto wyróżnić wspomniane "Pierwsze wyjście z mroku" oraz znany niektórym z radia czy telewizji utwór "Spadam". I o ile z tekstami bywa różnie (bardziej mnie przekonują osobiste spojrzenia wewnątrz siebie niż nieco szablonowe obserwacje i oceny otaczającego świata), o tyle muzyka stoi na równym, względnie wysokim poziomie.
Nie jest to na pewno płyta, którą można zachwycać się w nieskończoność, z każdej możliwej strony, czy uznać za jakiś przełom. Ale jeśli wziąć pod uwagę, że to debiut - debiut polski - to zarówno pewien rozgłos, który grupa zdobyła, jak i spore oczekiwania dotyczące jej przyszłych wydawnictw wydają się jak najbardziej uzasadnione.