1.Intro 2:03/ 2.Zaprzepaszczone Siły Wielkiej Armii Świętych Znaków 14:13/ 3.Święta 4:58/ 4.Wojna 5:13/ 5.W Ogrodzie 4:49/ 6.System 3:54/ 7.Listopad 9:46/ 8.Nie Ma Joozka 3:27/ 9.Tonacja (sygnał z piekła) 3:51/ 10.Ostrość na Nieskończoność 5:44/ 11.Daleka Droga do Domu 4:11/ 12.Schizofrenia 7:38/ 13.Daleka Droga do Domu (radio edit) 3:15
Coma — Zaprzepaszczone Siły Wielkiej Armii Świętych Znaków
Po dwóch latach przerwy ze swoim drugim albumem, przewrotnie zatytułowanym "Zaprzepaszczone Siły Wielkiej Armii Świętych Znaków" wraca łódzka Coma. Zespół, który po pierwszym, niezwykle udanym albumie dostał etykietke "nadziei polskiego rocka", co niewątpliwie wywarło na muzykach dużą presję, a i oczekiwania względem nowej płyty były duże. Czy grupa poradziła sobie z nimi? Moim zdaniem tak, gdyż mamy do czynienia ze sporą porcja naprawde dobrej muzyki.
Płyta rozpoczyna się krótkim intro, które płynnie przechodzi w utwór tytułowy. Utwór najdłuższy i zdecydowanie najlepszy na płycie, który jest kwintesencja stylu grupy(po drugiej płycie spokojnie możemy mówić o własnym stylu w przypadku tego zespołu). Rozpoczyna się spokojnymi, leniwymi dzwiękami gitary, by w dalszej części niejednokrotnie zaskoczyć nas zmianami tempa. Prawdziwy popis daje tutaj wokalista, który doskonale wkomponowuje się w utwór i wraz z licznymi zmianami dynamiki utworu możemy uświadczyć szerokiej skali jego głosu.
Mówiąc o Piotrze Roguckim nie sposób nie zauważyć, iż jego wokale są znacznie lepiej aranżowane, niż na "Pierwszym Wyjściu z Mroku". Częsciej bawi się głosem w obrębie danego utworu, co znacznie urozmaica kompozycje. Teksty pana Piotra również do banalnych nie należą, poetyckie odniesienia do współczesnej rzeczywistości, przesiąknięte licznymi metaforami robią niemałe wrażenie.
Cała płyta robi wrażenie zróżnicowanej, zespół niejednokrotnie pokazuje nam się z nieznanej dotychczas strony, jak np. w utworze pt. "Nie ma Joozka", bardzo szybkim i agresywnym, gdzie wokalista niemal growluje. Ciekawym eksperymentem jest także próba rapowania w znanej wcześniej z koncertów "Schizofrenii", notabene również szybkiej i agresywnej. Reszta utworów doskonale wpasowuje się w dotychczasową konwencje grupy(ciekawe riffy, poprawnie pracująca sekcja ze wskazaniem na basistę, który jest jednym z lepszych na naszym rockowym poletku, no i oczywiście doskonały wokal), a także znakomicie sprawdza się na koncertach, o czym miałem przyjemność się przekonać. Niestety trochę nieumiejętne wkomponowanie w płytę tych bardziej niekonwencjonalnych utworów powoduje, że całość traci na spójności.
Ogólnie rzecz biorąc mamy do czynienia z bardzo dobrą płytą, ciągle rozwijającego się i poszukującego zespołu, co najważniejsze docenionego w naszym kraju(zaproszenia na Union of Rock w Węgorzewie, Przystanek Woodstock i Hunterfest). Przed zespołem trzecia płyta, a jak wiadomo, to ona dopiero weryfikuje prawdziwą wartość zespołu.