ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Paatos ─ Kallocain w serwisie ArtRock.pl

Paatos — Kallocain

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2004
dystrybucja: Mystic
 
1. Gasoline
2. Holding On
3. Happiness
4. Apsinth Minded
5. Look At Us
6. Reality
7. Stream
8. Won´t Be Coming Back
9. In Time
 
skład:
Petronella Nettermalm - głos, wiolonczela; Ricard Huxflux Nettermalm - instr. perkusyjne; Johan Wallen - instr. klawiszowe; Peter Nylander - gitary; Stefan Dimle - bas;
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,4
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,9
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,23
Arcydzieło.
,18

Łącznie 55, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
20.09.2004
(Recenzent)

Paatos — Kallocain

A co by było, gdybym ci powiedział, że moje szczęście, zależy od ciebie ?

Że moja przyszłość zasnęła w twoich rękach ?

Otóż to. Mamy lato (ostatnie dni, ale zawsze), więc człowiek szuka wytchnienia w każdym szepcie i dźwięku, jaki do niego dociera. Nie goni mnie praca, nie krzyczą dzieci, malowanie sypialni może poczekać. Żona na huśtawce w ogrodzie czyta książkę, a muzyka snuje się leniwie przez otwarte drzwi, niosąc błogi spokój. Wyjątkowa muzyka. Głos Petronelli Nettermam nie jest w stanie obudzić jakichkolwiek demonów, przeciwnie … sprawia, że wszystkie nieszczęścia, nawet te budowane chaosem instrumentalistów jakoś tak łagodnieją.

Nie mów mi, że nie rozumiesz, nie mów też, że wiesz, co czuję,

Droga, którą widzę, ta sytuacja to … moja rzeczywistość…

No, taka płyta mi się marzyła. Od czasu Timeless, znowu powracają do mnie urokliwe chwile Babiego Lata. Któż z fanów dobrej muzyki nie pamięta Indian Summer ? Ten nastrój, tajemnicze piękno, melotronowo – skrzypcowe pasaże znajdzie również na Kallocain. To album landberkowski w każdym dźwięku.

Stoję tu nieprzerwanie, […] czy powinienem ?

Jakbym odnalazł siebie, stojącego na skrzyżowaniu ulic w Poznaniu. W połowie lat 90 – tych. Mam taką wizję przy Stream, że otwieram oczy i stoję na światłach przy Fredry, a szaro – czarne miasto śpieszy rankiem do pracy i na uczelnie. A ja ? Dokąd ? Na wykłady czy może do pracy ? Otwieram oczy i wiem, że stałem tak te 12 lat. Nic się nie zmieniło, tylko ludzie jakby szybciej gonią przed siebie. Ten lekko schizofreniczny finał Stream narasta i … budzę się tu gdzie zasnąłem, huśtawka lekko skrzypi, a koty leniwie wylegują się na tarasie.

Nie chcę już więcej iść tą drogą, którą znowu jest samotność,

Załamany, czuję się załamany, aż serce mnie boli … lecz TRZYMAM SIĘ !

Właśnie ! Nie ukrywam, że oczekiwałem takiej muzyki, która nie zdołuje mnie zupełnie. W której melancholia i smutek nie doprowadzi mnie do rozpaczy, i to w taki sposób, że przez miesiąc później nie odezwę się do rodziny z powodów, których nikt już nie pamięta po tygodniu. I taka jest ta płyta. Jest na niej chwila samotności, jest żal i smutek, jest melancholia, która nie nakazuje zamykać się w sobie i pielęgnować swój ból. Wszystko przemija. W swoim czasie to zrozumiem. Więc nie będę się więcej droczył myślami, które prowadzą donikąd.

Odeszła znowu. Odeszła. … Ale ze mną … 

:-) To jest piękno.

Siedzę na tarasie, dopijam kawę. A niedzielne popołudnie przesuwa się leniwie ostatnimi promieniami słońca. Wiem, „ … September in here again …”

Wiesz o co mi chodzi ? Nie ?! Kiedyś zrozumiesz …

In time, my friend …

Wiem, fani progresywnego grania nie polubią tej płyty. Albo zbyt mało mroczna, zbyt senna, żadnego długasa (no właśnie, żaden utwór nie trwa nawet powyżej 10 minut !), a klasycznych solówek tu jak na lekarstwo. Nie ma tu łojenia, częstych zmian tempa i połamańców,
z których można by stworzyć ze dwa lub trzy odrębne utwory.

To nie jest płyta progresywna.

Wiem, powinienem to napisać na samym początku, ale … to taka drobna złośliwość na koniec.

Wiesz o co mi chodzi ? Nie ?! Kiedyś zrozumiesz …

In time, my friend …

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.