A co by było, gdybym ci powiedział, że moje szczęście, zależy od ciebie ?
Że moja przyszłość zasnęła w twoich rękach ?
Otóż to. Mamy lato (ostatnie dni, ale zawsze), więc człowiek szuka wytchnienia w każdym szepcie i dźwięku, jaki do niego dociera. Nie goni mnie praca, nie krzyczą dzieci, malowanie sypialni może poczekać. Żona na huśtawce w ogrodzie czyta książkę, a muzyka snuje się leniwie przez otwarte drzwi, niosąc błogi spokój. Wyjątkowa muzyka. Głos Petronelli Nettermam nie jest w stanie obudzić jakichkolwiek demonów, przeciwnie … sprawia, że wszystkie nieszczęścia, nawet te budowane chaosem instrumentalistów jakoś tak łagodnieją.
Nie mów mi, że nie rozumiesz, nie mów też, że wiesz, co czuję,
Droga, którą widzę, ta sytuacja to … moja rzeczywistość…
No, taka płyta mi się marzyła. Od czasu Timeless, znowu powracają do mnie urokliwe chwile Babiego Lata. Któż z fanów dobrej muzyki nie pamięta Indian Summer ? Ten nastrój, tajemnicze piękno, melotronowo – skrzypcowe pasaże znajdzie również na Kallocain. To album landberkowski w każdym dźwięku.
Stoję tu nieprzerwanie, […] czy powinienem ?
Jakbym odnalazł siebie, stojącego na skrzyżowaniu ulic w Poznaniu. W połowie lat 90 – tych. Mam taką wizję przy Stream, że otwieram oczy i stoję na światłach przy Fredry, a szaro – czarne miasto śpieszy rankiem do pracy i na uczelnie. A ja ? Dokąd ? Na wykłady czy może do pracy ? Otwieram oczy i wiem, że stałem tak te 12 lat. Nic się nie zmieniło, tylko ludzie jakby szybciej gonią przed siebie. Ten lekko schizofreniczny finał Stream narasta i … budzę się tu gdzie zasnąłem, huśtawka lekko skrzypi, a koty leniwie wylegują się na tarasie.
Nie chcę już więcej iść tą drogą, którą znowu jest samotność,
Załamany, czuję się załamany, aż serce mnie boli … lecz TRZYMAM SIĘ !
Właśnie ! Nie ukrywam, że oczekiwałem takiej muzyki, która nie zdołuje mnie zupełnie. W której melancholia i smutek nie doprowadzi mnie do rozpaczy, i to w taki sposób, że przez miesiąc później nie odezwę się do rodziny z powodów, których nikt już nie pamięta po tygodniu. I taka jest ta płyta. Jest na niej chwila samotności, jest żal i smutek, jest melancholia, która nie nakazuje zamykać się w sobie i pielęgnować swój ból. Wszystko przemija. W swoim czasie to zrozumiem. Więc nie będę się więcej droczył myślami, które prowadzą donikąd.
Odeszła znowu. Odeszła. … Ale ze mną …
:-) To jest piękno.
Siedzę na tarasie, dopijam kawę. A niedzielne popołudnie przesuwa się leniwie ostatnimi promieniami słońca. Wiem, „ … September in here again …”
Wiesz o co mi chodzi ? Nie ?! Kiedyś zrozumiesz …
In time, my friend …
Wiem, fani progresywnego grania nie polubią tej płyty. Albo zbyt mało mroczna, zbyt senna, żadnego długasa (no właśnie, żaden utwór nie trwa nawet powyżej 10 minut !), a klasycznych solówek tu jak na lekarstwo. Nie ma tu łojenia, częstych zmian tempa i połamańców,
z których można by stworzyć ze dwa lub trzy odrębne utwory.
To nie jest płyta progresywna.
Wiem, powinienem to napisać na samym początku, ale … to taka drobna złośliwość na koniec.
Wiesz o co mi chodzi ? Nie ?! Kiedyś zrozumiesz …
In time, my friend …