Źle się dzieje w zespole.... Po zupełnie nieudanym i nietrafionym Critical Mass, poprawnym Critical Energy (niejednokrotnie ziewałam, ale momenty były;)) przeszedł rok 2004 i światło ujrzało nowe muzyczne dziecko Threshold pt: Subsurface.
Zacznę z grubej rury i prosto z mostu. Zespół się stacza nieuchronnie, acz powoli po równi pochyłej. Przykro mi pisać te słowa bo darzę Brytyjczyków sympatią. Nie moi mili, Subsurface nie jest złą płytą, jest po prostu albumem nudnym do bólu, nieciekawym muzycznie i opartym na zgranych patentach. Podczas słuchania nie odczułam tego znajomego mrowienia ciała, tego wsłuchiwania się w każdy dźwięk, tego „wróć raz jeszcze” i „rozbierania utworów na kawałki”. Subsurface jest płytą ZALEDWIE poprawną, taką którą przesłuchasz raz i zapomnisz. Nie jest albumem z gatunku: za pierwszym razem „nie wchodzi” , a podczas kolejnych odsłuchów zaczynasz się delektować każdym dźwiękiem, solówką, partiami klawiszy. Jedyną wadą Subsurface jest właśnie oczywistość i nuda, która wyziera z każdego dźwięku, ta schematyczność utworów i brak „pasji”. The Art Of Reason to TYLKO namiastka wielkiego progmetalowego klasyka, a przecież jest najdłuższym utworem na płycie i powinien coś sobą reprezentować. Niestety utwór pomimo pompatyczności, ognia, zmian rytmu i nastrojów jest kawałkiem do zapomnienia.
Z fabryki „wyrobów gotowych” otrzymaliśmy ERZAC prawdziwej dobrej progmetalowej płyty. Co więcej zauważyłam jakieś niepokojące ciągoty do...popu i przesłodzonego AOR-a ( kłania się Boston, Styx – ale w tym koszmarnym wydaniu). Oczywiście nacisk został położony przez muzyków na melodię, co nabrało charakteru niemalże groteskowego i lekko ociera się o kicz. Jakoś zabrakło mi na Subsurface tego lwiego progmetalowego pazura. Gitary są „pozornie ostre”, ale nie kąsają (zauważyłam momenty ładnego drapieżnego grania w The Art Of Reason czy Ground Control). Są takie momenty na płycie, gdzie nie dzieje się muzycznie zupełnie nic! Są tylko dźwięki dość przypadkowo poukładane. To chyba może świadczyć, z jakim „dziełem” mamy do czynienia. Po prostu muzyczna pustka!!!
Tym razem „siódemka” nie okazała się dla muzyków Threshold szczęśliwa. Milczenie jest złotem Panowie...nie trzeba było się tak spieszyć. W efekcie otrzymaliśmy słaby, niedopracowany album i....po prostu szkoda.
Cierpkie słowa skierowane do zespołu, który lubię....Ech ..może następnym razem?