Moda na wszelakiej maści płyty akustyczne (lub jak kto woli unpluged:-) panowała głównie pod koniec lat dziewięćdziesiątych przy niemałym udziale wszędobylskiej MTV. Artyści (szczególnie uprawiający muzykę związaną z hutnictwem) koniecznie musieli sprawdzić się w wersji „lajtowej”. Muszę przyznać, że pomysł na granie akustyczne nie był zły, gdyż nie rzadko dopiero po skręceniu potencjometrów i wyłączeniu „przesterów” można ostatecznie potwierdzić lub zaprzeczyć biegłość kompozytorską wykonawcy. Wszelkie knoty wychodzą niestety dopiero po odstawieniu elektrycznych sprzętów. Zatem co odważniejsi muzycy sporadycznie poddawali się „bezprzewodowym” torturom.
Tym razem przy niemałym moim zaskoczeniu testowi akustycznemu poddali się seniorzy progmetalowych rytmów – brytyjski Threshold. Co prawda test ten nie jest do końca oficjalny, gdyż płyta ukazała się jako wydanie fanklubowe, dostępne tylko poprzez stronę internetową zespołu. Szkoda, że tak się stało. Moim zdaniem Threshold wyszedł z „bezprzewodowej” próby bez szwanku i „Wireless” spokojnie mógłby znaleźć się w oficjalnej dyskografii zespołu. Podczas akustycznych zmagań wzięto na warsztat utwory z całej bogatej kariery plus dwa wcześniej niepublikowane. Szczególnie ciekawie brzmią te z epoki „przedMcDermottowskiej”. „Consume To Live” otwierający kiedyś genialny debiut „Wounded Land”, przebojowy i liryczny „Innocent” z niedocenianego albumu „Psychedelicatessen” czy też niesamowity „Part Of The Chaos” z najlepszej IMO płyty brytyjczyków „Extinct Instinct”. Zrozumiałym jest fakt, iż nacisk położono na utwory z Mac’iem, a w szczególności pochodzące z dwóch ostatnich wydawnictw. Zdecydowanie otwierający „Wireless” „Fragmentation” z ostatniej studyjnej płyty Threshold „Critical Mass” jest najlepszym trackiem albumu. Lekko zmieniony, niesamowicie melancholijny staje się zupełnie nową jakością. W pewnym momencie utwór oryginalny i ten akustyczny stają się właściwie sobie obce, żyją własnym życiem. I tak naprawdę dotyczy to wszystkim utworów zgromadzonych na „Wireless”. Należy tu zaznaczyć, że właśnie „Fragmentation” zespół zamieścił na płycie w sekcji multimedialnej. Mamy tu skromne video przedstawiające zaspanych muzyków grających w studio i McDermotta kręcącego się po parku – milusie:-) Muszę się przyznać, że z pewną obawą (nie spiesząc się przy tym) sięgałem po tą płytę. Nie za bardzo potrafiłem sobie wyobrazić akustyczne wersje fragmentów dla progmetalu kluczowych czyli łamańców rytmicznych i dialogów klawiszowo – gitarowych. Moje obawy okazały się zbędne. Panowie z Threshold bez problemowo lekko przearanżowali każdy utwór dyskretnie umieszczając na planie pierwszym gitarę klasyczną i pianinko. Oczywiście tu i ówdzie Richard West rozleje delikatny klawiszowy podkładzik ale panowie Groom i Midson są konsekwentni do końca – tylko gitary klasyczne. Czarnoskóry Johanne James nadal puka w bębenki, a jakże! Czyni to jednak odrobinkę delikatniej niż zwykle. Etatowy basman kapeli Jon Jeary wziął tym razem wolne przekazując swe obowiązki Karlowi.
„Wireless” słucha się bardzo dobrze. Płyta może się spodobać także tym, którzy na co dzień nie trawią „progresywnych łomotów” (vide moja żona:-). Póki co czekamy na DVD Threshold mające się ukazać pod koniec roku..........