This strange engine (ten dziwny motor..) trzeba przyznać, iż tytuł płyty Marillion,w pierwszej chwili, brzmi dosyć dziwnie. Wszystko wyjaśnia się jednak w momencie, gdy spoglądamy na okładkę. Przedstawia ona serce pełniące rolę silnika, napędu dla jakiejś potężnej maszyny. To właśnie ten mięsień (jak uczy biologia) sprawia, że nasze życie trwa. Jest naszym motorem napędowym...
Muzyka Marillion, już od płyty A Script Of A Jester's Tear działała na moje serce w sposób szczególny. To była jednak tak zwana era Fisha. Od momentu, gdy jego rolę przejął Steve Hogarth zdarzało się, iż oddziaływanie to nie zawsze odznaczało się szczególną mocą. Czasami jednak muzyka z albumów Marillion z czasów Steve'a nadal wzbudzała ciepłe uczucia. Jedną z takich płyt jest właśnie This Strange Engine. Niesamowity nastrój, piękne teksty, głos Steve'a – to wszystko sprawiło, że krążek ten cenię sobie szczególnie. Lubię ją może właśnie z tego względu, że trafia... do serca.
I am a man of a thousand faces
A little piece of me in every part I take
I hold the tape for thousand races
A different point of view in every speech I make
Te słowa rozpoczynają pierwszy, dość lekki – można rzec przebojowy, utwór – Man Of A Thousand Faces, wzbogacony w końcówce o dziecięcy chórek. Po nim następuje urokliwa ballada One Fine Day. Któż z nas nie czeka na ten jeden fantastyczny dzień, w którym problemy znikną? Marillion znalazł na to receptę. W następnym utworze Hogarth i spółka, niczym przed laty Verne, zabierają nas w niesamowitą podróż dookoła świata (Eigthy Days). Chwila przejmującej nostalgii następuje podczas słuchania pięknego utworu Estonia (pojawia się w nim dźwięk bałałajki)..., ale przesłanie jest pozytywne...
No one leaves you
When you live in their heart and mind
And no-one dies
They just move to the other side.
Być może takie słowa potrafią pomóc przy rozstaniach z najbliższymi? A może w takich chwilach nie znajduje się wsparcia w niczym?
Jedynym utworem na This Strange Engine, za którym nie przepadam jest Memory Of Water. Jest on... zwyczajny i nie pasuje do tej, na swój sposób, szczególnej i wyjątkowej (przynajmniej dla mnie) płyty. Następna kompozycja przynosi ze sobą historię Człowieka Przypadku / An Accidental Man. Taką osobą jest chyba każdy z nas...
An accident of gender
An accident of birth...
Dość nietypową, niespotykaną wcześniej w twórczości Marillion formę i melodię niesie ze sobą Hope For The Future – utwór pełen pogody i optymizmu. I dobrze... gdyż czasem tych uczuć brak.
Opisane do tej pory przeze mnie utwory niekoniecznie zasługują na miano kompozycji z kanonu rocka progresywnego. Szczerze mówiąc nie wiem jak je zaklasyfikować. Marillion nie prezentuje nam w nich zbyt wielu instrumentalnych solówek, technicznych chwytów, zmian tempa etc. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że niektóre z kompozycji są bliższe popu niż rocka. Nie ważne... trafiają bowiem do serca... potrafią zapaść w pamięć i przyprawić słuchacza (choć z pewnością nie każdego - o czym przekonałem się w trakcie rozmów z przyjaciółmi)o przysłowiowe ciarki na plecach.
Jeśli jednak ktoś słuchając pierwszych siedmiu utworów odczuwał brak progresywnych dźwięków to w tytułowej kompozycji znajdzie spełnienie swoich marzeń. This strange engine zawiera wszystko to, co kocha się w muzyce. Marillion ponownie eksploruje sprawdzone w czasach Fisha rejony. Rozbudowana, długa, wielowątkowa suita, opisuje wzruszające losy małego chłopca, imponuje pomysłowością i dynamiką. Jest to zdecydowanie najpiękniejsza część płyty, a wieńczy ją, następująca po dłuższym (około 10 minut) okresie ciszy, zabawna niespodzianka...
Mojego zachwytu nad płytą This Strange Engine, jak pisałem wcześniej, nie podzielali moi przyjaciele. Nie wiem dlaczego... o gustach, jak mówią, się nie dyskutuje. Na "This Strange Engine" nie odnajdziemy wielu śladów Marillion z czasów "Misplaced Childhood", czy "Fugazi"..., ale może to i dobrze? Każdy odpowie sobie sam. Ja w każdym razie do przesłuchania (najlepiej kilka razy, gdyż pierwszy raz może "nie chwycić") This Strange Engine zachęcam gorąco.