Koronawirusowa pandemia, wobec niemożności regularnego koncertowania, wzmogła niewątpliwie wydawniczą aktywność wielu artystów. Także na wszelkiego rodzaju „kompilacyjnym polu”. Jeśli do tego formacja obchodzi okrągły jubileusz, okazja na ciekawą składankę wydaje się wręcz idealna. Żeby daleko nie szukać cenione przeze mnie metalowe Riverside czy Orphaned Land świętować będą odpowiednio 20- i 30-lecie takimi składankami.
I także szwedzka Katatonia postanowiła podsumować trzy dekady swojej działalności publikując 1 października dwupłytowe wydawnictwo Mnemosynean. Ten dosyć intrygujący tytuł nawiązuje do faktu, iż na niektórych greckich inskrypcjach grobowych z 400 roku p.n.e zachowały się informacje o tym, iż zmarli mogli zachować wspomnienia, unikając picia wody z rzeki zapomnienia Lethe i zamiast tego pić ze strumienia wypływającego z jeziora Mnemosyne (bogini pamięci).
Rzecz, jak zwykle w przypadku kolaboracji Katatonii z Peaceville Records, wydana jest stylowo. Gruby, twardy digipak z 24-stronicową książeczką, mieszczącą nową biografię zespołu autorstwa dziennikarki muzycznej Eleanor Goodman, wszystkie teksty kompozycji, archiwalne i nowe zdjęcia zespołu oraz, co szczególnie wartościowe, komentarze prezentujące tło pochodzenia utworów, napisane przez członków założycieli Katatonii, Andersa Nyströma i Jonasa Renkse. Całość zdobi charakterystyczna Katatoniczna okładka przygotowana oczywiście przez Travisa Smitha.
A teraz do rzeczy, czyli… co tu słyszymy? Mnemosynean zawiera kolekcję 27 rarytasów: stron B singli, w tym utwory z licznych EP-ek, kompozycje, które nie trafiły na studyjne albumy, limitowane bonusy z edycji specjalnych, covery oraz remiksy. Utwory nie są ułożone chronologicznie, co na swój sposób podkreśla sporą różnorodność brzmieniową i stylistyczną Katatonii na przestrzeni lat, choć niewątpliwie nie ułatwia śledzenia ewolucji ich specyficznego stylu. W każdym razie, najstarszym tu utworem jest niemalże klasycznie gotycki, długi, wręcz epicki Scarlet Heavens z 1994 roku (konia z rzędem temu, kto słuchając Katatonii, powiedzmy od 15 lat, w ciemno rozpoznałby tu swój ukochany zespół). Najnowsze nagrania pochodzą zaś z 2016 roku i zostały zarejestrowane podczas sesji do The Fall of Hearts. Mowa tu o Vakaren, Sistere, Wide Awake in Quietus i Night Comes Down, które trafiły jako bonusy na limitowane edycje albumu (także japońskie). Warto nadmienić, że Wide Awake in Quietus ukazał się wówczas tylko w wersji cyfrowej, zaś Night Comes Down to oczywiście cover Judas Priest. Zaskakujące jest to, że właśnie te cztery najmłodsze nagrania zaczynają to wydawnictwo.
Nie będę tu omawiał każdej z kompozycji i rozszyfrowywał skąd się tu wzięła, gdyż odebrałbym słuchaczowi przyjemność doczytania sobie tego w książeczce. Dodam tylko, że całość pokazuje głównie tę Katatonię stonowaną, melancholijną, oczywiście mroczną i depresyjną. Natomiast mniej jest tej pierwotnej, death-doom metalowej i gotyckiej. Wiadomo, nie są to najbardziej genialne rzeczy w dyskografii Szwedów, wszak zwykle nie trafiały na regularne wydawnictwa. Niemniej niektóre wersje naprawdę potrafią zaciekawić a nawet zachwycić, pokazując ogromny talent formacji do tworzenia pięknych, niebanalnych melodii. Wszak taki Ashen to świetna rzecz a stonowana wersja My Twin po prostu rozkłada na łopatki. Dla fanów – mus!