Legenda holenderskiego progresywnego rocka nie poddaje się wszelkim przeciwnościom losu i płynie dalej. W maju tego roku grupa pochwaliła się swoim osiemnastym albumem studyjnym zatytułowanym Out Of This World. Przypomnijmy, że w ramach promocji poprzedniej płyty Seventeen, pod koniec 2019 roku, zespół miał po raz pierwszy przyjechać do Polski na dwa koncerty u boku The Flower Kings. Plany zniweczyła choroba Tona Scherpenzela, który doznał zawału serca. Grupa jednak nie poddała się i w 2020 roku wydała koncertowy album Live 2019 a potem, wykorzystując pandemiczny czas, nagrała nową płytę. Już w lekko zmodyfikowanym składzie, bowiem oficjalnie dołączył do niego Kristoffer Gildenlöw (ex-Pain Of Salvation), który gościnnie pojawił się na Seventeen, powrócił za to do niego perkusista Hans Eijkenaar, który zastąpił Leana Robbemonta.
Out Of This World przynosi aż piętnaście utworów i siedemdziesiąt minut muzyki. Dźwięków, które nie zaskoczą raczej fanów ich brzmienia. Chociaż? Gdyby ktoś zaczął słuchać tej płyty od pomieszczonej pod koniec albumu Cary mógłby doznać lekkiego szoku. Bo choć Kayak nierzadko w swoim progresywnym graniu ocierał się o popową konwencję, to w tej kompozycji zaszalał. Cary jest bowiem pogodną, zwięzłą piosneczką z bujającym rytmem i wchodzącą natychmiast w głowę melodią, przy której z pewnością wspaniale by się bawili kuracjusze w Ciechocinku, bądź Szczawnicy podczas sobotniego dancingu. Poznałem zresztą potencjał tej kompozycji już podczas kilku tegorocznych wakacyjnych wypadów rodzinnych. Żona ciągle domagała się w samochodzie odpalenia tego numeru Kayaka, choć debiutu See See The Sun nigdy nie słyszała a kajak do tej pory kojarzył jej się tylko z niewielką łodzią turystyczną lub sportową. A to nie wszystkie pachnące popem kawałki na tej płycie. Wystarczy posłuchać As The Crow Flies, czy Waiting, aby się o tym przekonać.
I co? Myślicie, że przez to, o czym napisałem w poprzednim akapicie, chcę Kayakowi „dołożyć”? Nic z tych rzeczy, bowiem Holendrzy tak naprawdę od lat balansują pomiędzy mocno archaicznym (ale w dobrym tego słowa znaczeniu, powiedzmy… dla bardziej zaawansowanych wiekowo słuchaczy) progresywnym rockiem, a popowym, chwilami wręcz komercyjnym graniem. I ta płyta być może delikatnie przechyla się na tę drugą stronę, niemniej nie brakuje na niej absolutnie gustownych, fajnie zaaranżowanych, progresywnych form o symfonicznym rozmachu. Takie jest nagranie tytułowe Out Of This World a potem i Under A Scar, Mystery, Critical Mass czy A Winter’s Tale. A są jeszcze takie perełki jak przecudnej urody instrumentalna balladka Kaja z pięknym gitarowym solo, czy wzniosłe i patetyczne One By One. Ja tam to „kupuję”, choć do ich, zwykle mało wyszukanych, okładek nie mogę się przekonać. Także i tu. Ale to drobiazg.