Obserwacje to debiutancki album formacji NVC (Non Violent Communication), choć biorąc pod uwagę doświadczenie muzyków ją tworzących i ilość projektów, w których grali (te najbardziej znane to So Slow i Merkabah) należałoby ją nazwać supergrupą. Oczywiście w tej niszowej, niebanalnej muzycznej szufladzie. Do tego inicjatorem przedsięwzięcia jest perkusista Arek Lerch, także ceniony dziennikarz muzyczny, znany ze swojej bezkompromisowości.
I taka jest muzyka NVC na Obserwacjach. Bezkompromisowa, niepodlegająca schematom i nie idąca na skróty. Jest za to swobodną wypowiedzią czterech artystów, którzy nie wyznaczają sobie żadnych granic w muzycznym przekazie. Oczywistym jest zatem, że bazą dla twórczego procesu staje się improwizacja. Co ciekawe, udziału w niej nie bierze tak ważna w rockowej materii gitara, a klasycznie rozumiane instrumenty klawiszowe zastępuje elektronika. Prym za to wiedzie saksofon. Jego szaleńcze, nieokiełznane figury budowane przez Rafała Wawszkiewicza zachęcają do nadania tej muzyce jazzowej, czy free jazzowej łatki. Ale to byłoby zbyt dużym uproszczeniem. Bowiem towarzystwo pozostałych instrumentów – zaskakującej co chwilę rozwiązaniami perkusji, soczyście pulsującego basu, czy dziwnych i neurotycznych form elektronicznych - czyni ich ofertę bliską muzyki awangardowej i eksperymentalnej. Z pozoru bardzo ascetycznej, ale jednak hipnotyzującej i transowej. Uderzającej w słuchacza nerwowością, mrocznością i bardzo dusznym, ciasnym wręcz klimatem. W pewnym sensie blisko gdzieś tam NVC do sonoryzmu, w którym dramaturgię utworu budują zmiany zabarwienia dźwięku oraz przeobrażanie się faktury oraz dynamiki a kompozycje narastają powoli do momentu osiągnięcia kulminacji.
To oczywiście truizm powtarzany przez recenzentów, ale w istocie trudno tu wyróżniać którąś z kompozycji. Cztery długie utwory (tylko jedna z nich, Kosma, nie przekracza dziesięciu minut) tworzą spójną całość, w którą trzeba się zatopić, poddać jej i nie rozkładać na czynniki pierwsze. Nie będzie to może najlepsza rekomendacja dla tej trudnej w wyrazie muzyki, ale po trzech kwadransach obcowania z nią, wszechogarniający klaustrofobiczny lęk trudno z siebie wyrzucić. Największą siłą muzyki jest wszak działanie na emocje. Tej muzyce udaje się to.