1 października, po dziewięciu latach od wydania You Name It, powróciła szwajcarska Prisma! Album Gold to dopiero ich trzeci krążek w prawie dwudziestoletniej historii. Warto zatem go zauważyć. Nie ukrywam, że mam słabość do tych Helwetów. Gdy w 2006 roku ukazywała się ich debiutancka płyta Collusion miałem sporą nakrętkę na Toolowe granie. Zresztą formacja Maynarda Jamesa Keenana dokładnie w tym samym roku wydawała świetny 10,000 Days, by na wiele lat zamilknąć. Prisma też zamilkła, na nieco krócej, jednak powróciła w stałym składzie: wokalista Michael Luginbühl, gitarzysta Valentin Grendelmeier, basista Marc Müllhaupt i perkusista Andi Wettstein. Warto przypomnieć, że pierwszy z panów swego czasu zaśpiewał gościnnie na drugim albumie naszej rodzimej formacji Indukti (Idmen, 2009)
Tak, Collusion był bezwstydnie Toolowy i natychmiast załatwił im etykietę „szwajcarskiego Toola”. Ja jednak strasznie polubiłem ten album i do dziś mam do niego ogromny sentyment. Sześć lat późniejszy You Name It w istocie zrywał z ewidentnym kopiowaniem amerykańskiej formacji, jednak dla mnie nie miał już takiej melodycznej atrakcyjności , jak debiut.
Jak jest na Gold? Wielkiej zmiany stylistycznej nie ma. Kwartet dalej eksploruje dobrze znane obszary progresywnego metalu nasiąknięte Toolem. Kompozycje są mroczne, niespokojne, podkreślone nerwową rytmiką i częstymi zmianami tempa. Ciężkie riffy o gęstym brzmieniu, podbite dodatkowo głębokimi partiami basu i chwilami takimi plemiennymi bębnami robią wrażenie. Ponadto wszystko jest oblane lekko psychodelicznym, hipnotycznym i transowym sosem. W zasadzie otwierający całość i najdłuższy w zestawie Stormbound mógłby być idealnym reprezentantem tego, co dziś muzycy oferują. Do tego w samej kompozycji pojawia się trochę alternatywnego grania w stylu Muse. Zaskoczeniem może być kończący album Magrav, niezwykle lekki i pogodny melodycznie na tle pozostałych utworów, z pięknymi harmoniami wokalnymi. Choć z niewesołym tekstem dotykającym współczesnych czasów i problemu naszej wolności.
Naprawdę bardzo dobra rzecz, niezbyt długa, wszak trwająca ledwie 35 minut. W tej chwili dostępna cyfrowo, około 11 grudnia ma ruszyć wysyłka fizycznych kopii w limitowanej ilości. Polecam.