Dziś coś spoza głównego nurtu moich zainteresowań. Bardziej ekstremalnie… ale też progresywnie. Grorr to francuska formacja powstała w 2005 roku w Pau. Muzycy mają na swoim koncie wydany w 2012 roku album Anthill oraz recenzowany tu The Unknown Citizens opublikowany półtora roku temu. To, podobnie jak debiut, krążek koncepcyjny, dla którego inspiracją był wiersz W.H. Audena The Unknown Citizens. Płyta odnosi się do losów trzech zwykłych obywateli. Stąd podział albumu i dziewięciu zamieszczonych na nim kompozycji na trzy części: The Fighter, The Worker i The Dreamer. Zresztą każda z części została w książeczce odpowiednio zilustrowana ciekawą grafiką, za którą odpowiada Egle Zioma.
Muzycznie wrzucić ich można do progresywnego death metalu, modern metalu, metalu alternatywnego, czy wreszcie muzyki djent. W gitarowych riffach da się zaś wyczuć inspirację takimi składami jak Opeth, Meshuggah, Gojira, czy Devin Townsend Project. Tak przy okazji, Grorr doskonale wpasowałby się do suportowania Devina Townsenda podczas jego ubiegłorocznego koncertu w Warszawie wraz z Periphery i Shining.
Granie Grorr silnie determinują głęboki growl Bertranda, mocarne, ciężkie i selektywne gitarowe riffy (gitary na pokładzie są dwie – w dłoniach wspomnianego Bertranda i Gaëla), gęsty, mocno pokombinowany rytm oraz bogate użycie sampli przez Sylvaina, nadających muzyce Grorr chwilami bardziej industrialnego wyrazu. A to nie wszystkie smaczki ich muzyki. Bo są fragmenty z fajnym groovem w stylu Disturbed (Facing Myself), czy duszny klimat w Toolowym stylu (Oblivion). Muzycy też wplatają do swojego grania sporo orientalizmów. Nimi zdominowana jest środkowa część konceptu - The Worker – z utworami Don’t Try To Fight, You Know You’re Trapped i But Still Hope… Cóż, mocna rzecz. Potrafi jednak nie tylko sponiewierać, ale i zaintrygować.