W tym roku minęło dokładnie piętnaście lat od wydania tej płyty. Muzycy formacji postanowili zresztą uczcić ten fakt specjalną, zaplanowaną na kwiecień i maj, europejską trasą koncertową, podczas której planowali odegrać utwory z All is Violent, All is Bright. Niestety, aktualna sytuacja na świecie doprowadziła do odwołania trasy (w tym także i polskiego koncertu), nie przeszkadza to jednak w tym, abyśmy z okazji tej zacnej rocznicy nie przypomnieli sobie tego albumu. Tym bardziej, że w naszej recenzenckiej bazie znalazło się miejsce dla kilku nowych rzeczy Astronautów, a dla tego klasyka, jeszcze nie.
Klasyka? Tak, zarówno dla zespołu, jak i post rockowego stylu, przez pryzmat którego postrzegani są wszak Irlandczycy. All is Violent, All is Bright jest drugą płytą formacji braci Kinsella, która światło dzienne ujrzała w 2005 roku (w 2011 roku na rynku pojawiła się zremasterowana edycja krążka z lekko zmodyfikowaną okładką, w tym roku, na ich bandcampie, cyfrowa edycja albumu z zupełnie nową okładką autorstwa Davida Rooneya). Oryginalnie na albumie znalazło się dziesięć kompozycji (w zasadzie 11, wszak do kończącego całość When Everything Dies, po ponad minucie ciszy, dopięto ukryty Halo of Flies) oraz, co ciekawe, kilka dodatków do odtworzenia na komputerze, w tym zapisany w mp3 krótki utwór Disturbance (słychać jednak, że to ewidentny odrzut) oraz przejmujący teledysk do otwierającego płytę Fragile, podejmujący tematykę wykorzystania zwierząt do naukowych eksperymentów.
Do dziś wielu uważa ten album za ich najlepsze dzieło, podkreślając, że na kolejnych płytach muzycy już tylko nieznacznie modyfikowali ukształtowany tu styl, zwykle się powtarzając. I z pewnością sporo w tym racji. Na albumie bowiem artyści zaprezentowali swoją unikatową wersję instrumentalnego post rocka. Bez często charakterystycznych dla tej szuflady dłużyzn, bez tej emfazy i pompatyczności wpisanej w zgiełkliwe ściany gitar. Postawili zaś na zwarte, dość krótkie zazwyczaj kompozycje. Choć bez słów, to jednak o piosenkowym wręcz potencjale. Z gitarami wiodącymi świetne tematy przewodnie. Oczywiście, są tu pewne kanoniczne dla post rocka cechy. Jak powolne narastanie dramaturgii, która wybucha gdzieś w drugiej części utworu. Jest wszechogarniająca muzyczna nostalgia i smutek. No i jest coś dla nich bardzo specyficznego – hipnotyczność, wszędobylskie pogłosy i duża doza intrygująco wykorzystywanej elektroniki, od głębokich, choć delikatnych teł, po drobne figury pianina.
Albumu słucha się z zapartym tchem i nie ma na nim wypełniaczy. Jednak kilka kompozycji zasługuje na wyróżnienie. Jak wspomniany już oniryczny Fragile, albo tytułowy All is Violent, All is Bright i następujący zaraz po nim Forever Lost z bardzo melodyjnymi, wżerającymi się w głowę formami gitar. A jest jeszcze szybszy, motorycznie pędzący do przodu Fire Flies and Empty Skies, czy wreszcie znakomity i dla nich wręcz ikoniczny Suicide by Star z porażającą i miażdżącą na koncertach końcówką. No właśnie, o ogromniej wartości tych utworów niech świadczy fakt, jak często Irlandczycy do nich wracali podczas kolejnych tras koncertowych. Widziałem ich w ostatniej dekadzie trzykrotnie i chyba nigdy nie brakowało utworów z All is Violent, All is Bright.
Podsumowanie? To obowiązkowa rzecz dla każdego miłośnika post rocka. Jeśli uważacie, że ów styl dawno się już skończył i w tej chwili zjada tylko własny ogon, warto wrócić do takich płyt jak ta. Bo ma ona w sobie tę dziewiczość i świeżość, która pozwoliła God Is An Astronaut stać się jedną z najważniejszych post rockowych grup XXI wieku.