Trochę zapomnieliśmy w ubiegłym roku o tej płycie. Tym bardziej, że poczynania grupy śledzimy niemalże od samego początku a recenzje jej wcześniejszych wydawnictw można znaleźć w naszym serwisie. No ale… co się odwlecze, to nie uciecze. Bo okazja do paru słów wydaje się wręcz idealna, gdyż czwórka Szwajcarów już 7 kwietnia zagra w warszawskiej Hydrozagadce i będzie to jedyny koncert w naszym kraju w ramach promocji Sphere.
Każdy kto śledzi poczynania tej powstałej dziewiętnaście lat temu w Lozannie formacji zauważy, że wielkich zaskoczeń na najnowszej płycie nie ma. 55 minut muzyki wpisanej tylko w sześć kompozycji. Zwykle długich, obowiązkowo instrumentalnych, z pietyzmem mozolnie budowanych. Stawiających nie na popisowe techniczne fajerwerki, lecz na klimat. Ciężki, duszny i mroczny. I mimo tego, że za każdym razem jest tak samo (czytaj, co dwa – trzy lata), generowane przez nich dźwięki robią wrażenie, zapraszając słuchacza do swoistego misterium.
Praktycznie każda z kompozycji bazuje na motoryczności i wprowadza słuchacza w muzyczny trans. Sami artyści lawirują między stoner rockowym piachem i brudem, przestrzennym post metalem, post rockiem, space rockiem i psychodelią. Szczególnie te dwie ostatnie szuflady są niezwykle transparentne. Mnóstwo tu kosmicznych, wręcz halucynogennych odjazdów generowanych przez Mistera Malpropre na klawiszach. To między innymi dzięki nim ich propozycja zbliża się momentami do wczesnych, psychodelicznych Floydów. Wystarczy już posłuchać otwierającego całość Spirals, czy następnego Axis.
Ma to granie jednak też i bardzo progresywny wymiar. Utwory są rozbudowane, wielowątkowe, ze zmianą tempa i nastrojów, do tego okraszone gustownymi solówkami gitarowymi. Najpiękniejsze, ze świetnym melodycznym tematem, mamy chyba w Prism. Warto jednak zauważyć również to zagrane w Mass, szybkie, błyskotliwie rozpędzone, jakby niepasujące do całości. I po części nie powinno to dziwić, wszak odpowiada za nie gościnnie tu grający Bumblefoot.
Generalnie trudno tu którąś z kompozycji wyróżniać. Album broni się jako całość. Niemniej jeśli szukacie czegoś nośniejszego i atrakcyjnego polecam najkrótszy w zestawie Ida, a jeśli chcecie mieć Monkey3 w reprezentatywnej pigule warto poświęcić więcej uwagi Ellipsis. Bardzo dobra płyta.